Tegoroczna letnia
kolekcja OPI brzmi energetycznymi rytmami musicalu Grease i tworzy festiwalowy
retro-klimat. Kultowe przeboje, rock’n’rollowy styl, cukierkowe stroje i
amerykańskie obyczaje z lat 70. Z taką inspiracją kolekcja nie mogła się nie
udać i nie zachwycić fanów marki oraz filmu. Odnoszę jednak wrażenie, że pomimo
świetnych nazw i marketingu, mało lata w tych kolorach. Pastele, granaty i
szarości bez określonego ładu i składu? Czuję niedosyt po intensywnie
kolorowej, wiosennej propozycji marki. To OPI Lisbon krzyczy „lato!”.
Kolory Portugalii
w kolekcji OPI Lisbon inspirowane były jednym z najbardziej malowniczych i
uroczych zakątków Europy, miastem siedmiu wzgórz - Lizboną. Podobno mieszkańcy
twierdzą, że kto nie widział Lizbony, nie widział rzeczy cudnej. Miasto pełne
kultury, uroku, urody i mody. Eklektyczna, uliczna sceneria Lizbony
zainspirowała te kolorowe, nowoczesne odcienie. Żółte tramwaje, palona cegła
budynków, różowa Cais do Sodré oraz słynne ceramiczne kafelki azulejos podsunęły
twórcom pomysły na intensywne, energetyzujące kolory, które przepięknie
podkreślą letnią opaleniznę, przyciągną uwagę na plaży i skomponują się z każdą
plażową stylizacją.
Kolekcja składa
się z 12 kolorów dostępnych w trzech systemach: tradycyjnych lakierach OPI,
lakierach o przedłużonej trwałości Infinite Shine oraz systemie GelColor.
Dodatkowo marka zaoferowała 6 odcieni dodatkowych, które w Stanach były
wypuszczone na rynek jako wyłączność dla dwóch drogerii – 3 kolory dla Ulta i 3
dla Sally Beauty. Kolekcja jest bardzo łatwa w obsłudze, oparta na klasycznych
kremowych formułach, które pięknie się rozprowadzają, nie smużą i dobrze kryją.
W większości do pełnego krycia potrzebowałam dwóch warstw, ale zdarzyły się też
cudowne jednowarstwowce, które szczerze uwielbiam. W całej kolekcji nie pojawił
się ani jeden kolor, z którym miałabym trudności. Po raz kolejny marka OPI
stanęła na wysokości zadania i zachowała fantastyczną jakość.
OPI Made To The Seventh Hill! – Bardzo popularny odcień
różowego złota w satynowo-metalicznym wykończeniu. Bardzo różny od zdjęć
reklamowych, co może rozczarować niektórych, ale i tak wyjątkowo ładny.
OPI Lisbon Wants Moor OPI – Delikatny i świeży,
rozbielony pastelowy róż. Zadziwiająco dobrze kryje przy dwóch warstwach.
OPI You’ve Got Nata On Me – Różowa brzoskwinia.
Nudna i nieśmiertelna.
OPI Tagus In That Selfie! – Odcień “cotton candy
pink”, czyli kolor waty cukrowej z wesołego miasteczka. Intensywny jasny róż.
OPI No Turning Back on Pink Street – Intensywnie kremowy róż magenta. Kryje
przy jednej odrobinę grubszej warstwie.
OPI WE Seafood And Eat It – Podobno
to czerwień skorupki homara i chociaż ta konotacja niespecjalnie mi się podoba
to jedna z piękniejszych czerwieni jakie widziałam. Intensywna, żywa
truskawkowa czerwień. Jednowarstwowa.
OPI Now Museum, Now You Don’t – Ciepła,
metaliczna czerwień z dodatkiem miedziano-czereśniowych tonów. Zmienia się w
zależności od kąta padania światła. Wymaga trzech warstw, ale jest tego warta.
OPI A Red-Vival City – Kremowa
czerwień z dodatkiem dużej ilości pomarańczowych tonów. To się nazywa
„wibrujący” kolor!
OPI Sun, Sea And Sand In My Pants – Słoneczna
intensywna żółć. Świetnie napigmentowana więc idealna do zdobień.
OPI Closer Than You Might Belém –
Odcień pomiędzy pastelowym turkusem a
miętą.
OPI Tile Art To Warm Your Heart – „Cornflower
blue”, czyli inaczej klasyczny kobalt. Przepiękny i jednowarstwowy.
OPI Suzi Chases Portu-Geese – Kremowa
biel w różowej tonacji.
Oprócz 12 lakierów
z podstawowej kolekcji, w moje ręce wpadły jeszcze 3 odcienie, które w Polsce
pojawiły się jako edycja specjalna, zaś w USA, jako wyłączność dla drogerii
Ulta. W poprzednich latach formuły lakierów „exclusive” często były znacznie
gorsze niż głównej kolekcji. W tym wypadku nic takiego nie ma miejsca i te trzy
wyjątkowe odcienie cieszą nie tylko oczy, ale także dłonie, które szybko i
sprawnie mogą aplikować kolor.
OPI Climb Every Castle – Bardzo
delikatny neutralny róż z brzoskwiniowymi tonami.
OPI Can I Bairro This Shade?–
Pastelowa mięta z nutami błękitu, która
bardzo przypomina mi trochę bardziej zielony Essie Mint Candy Apple.
OPI And The Raven Cried Give Me More –
Boskie bordo opalizujące na fiolet. Kojarzy
mi się z ciemnym malinowym sosem.
Więcej: Essie Mint Candy Apple
Zgodnie z
marketingowym harmonogramem OPI czas na peruwiańską jesień, ale po prostu nie
mogłam się powstrzymać, by przemilczeć kolekcję Lisbon. Tym bardziej, że jest
wciąż dostępna w sprzedaży i tak niewyobrażalnie piękna. A jak Wam podoba się
wiosenna propozycja marki?
Do poczytania!
Kasia
te trzy ostatnie odcienie skradły moje serce ♥ Kolor który wpadł mi kiedyś w oko z Opi to California Dreaming♥♥
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że OPI miało taki kolor w swojej ofercie. Co to za odcień?
UsuńTile Art To Warm Your Heart to mój absolutny faworyt tej kolekcji :)
OdpowiedzUsuńMój też! To przepiękny odcień :)
UsuńUwielbiam wszystkie odcienie niebieskiego :)
OdpowiedzUsuńPiękne odcienie, zwłaszcza ten wpadający w fiolet <3
OdpowiedzUsuńTile Art To Warm Your Heart i Can I Bairro This Shade? baaardzo w moim stylu, szczególnie ta piękna miętka! :)
OdpowiedzUsuńAle ładne kolory :)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie kolory całkiem całkiem. Lubię retro klimat. Przepiękny blog! Obserwuję i pozdrawiam!^^
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńشركة تنظيف منازل بالجبيل
شركة المثالية لمكافحة الحشرات بالخبر
Ale piękne, wszystkie! Ja co prawda od dawna sięgam tylko po lakiery hybrydowe, ale zawsze zachwycam się nowymi kolekcjami klasycznych lakierów. To moja miłość :)
OdpowiedzUsuń