Nie
pałam wielką miłością do firmy MaxFactor, w gruncie rzeczy nienawiścią też nie
pałam. Jest mi tak trochę obojętna, bo bardzo długo nie miałam z nią styczności
przez słabą dostępność, a gdy już dostęp mam to wcale mnie w kierunku szafy
MaxFactor nie ciągnie. Przyciągnęła mnie za to reklama telewizyjna podkładu,
który pojawił się na rynku w zeszłym roku. Nie, nie kupiłam go tak późno,
kupiłam go w zimie 2013, ale nie mogłam go używać. Zacznijmy jednak od
początku.
Whipped
Creme otrzymujemy w szklanym pojemniczku o pojemności 18 ml. Cena takiego cuda
w regularnej sprzedaży to około 50 zł. Zauważcie jednak, że standardowe
opakowania podkładów mają 30 ml pojemności, czyli, gdyby przyrównać Whipped
Creme do jakiegokolwiek drogeryjnego i niedrogeryjnego podkładu otrzymujemy
produkt, który kosztuje prawie 100 zł (!!!). A to już jest praktycznie cena
produktów MAC albo Benefit. W Polsce dostępne jest 5 odcieni, z czego
najjaśniejszy, który posiadam, wcale jasny nie jest. Więc, żeby zacząć go
stosować musiałam się po prostu opalić. Konsystencja Whipped Creme przypomina
bitą śmietanę i jest bardzo przyjemna w aplikacji, co poniekąd jest bardzo
zabawne, bo produkt intensywnie pachnie migdałami i po prostu przypomina mi
krem do ciasteczek ;)
Whipped
Creme ma być podkładem, który nawilża pozostawiając jednocześnie skórę
aksamitną i matową, a do tego bardzo naturalną. Sprawdziłam ten podkład przy
trzech metodach aplikacji i jedynie pędzel daje mi mniej więcej to, co obiecuje
producent. Przy aplikacji palcami mamy słabe krycie, delikatne wałkowanie się i
brak matu, tak jakby rozgrzanie go palcami powodowało, że traci swoje wykończenie. Aplikując Whipped Creme gąbką otrzymałam po
prostu maskę. Dopiero uważne wcieranie niewielkiej ilości delikatnie zwilżonym pędzlem efekt daje fajny efekt. Podkład zasycha, a skóra jest wygładzona,
matowa i aksamitna, chociaż produkt na buzi czuć i to bardzo. Wydaje mi się, że
podkład "nawilżający" nie powinien dawać efektu ściągnięcia na bądź
co bądź mieszanej cerze. Jest jeszcze jedno "ale" - niestety podkład
ma dość dziwny, sztuczny odcień, przez co widać go na skórze. Nie chodzi mi o
to, że jest za ciemny, bo w tej chwili nie jest. Powiedziałabym raczej, że ma
nienaturalny odcień sztucznej skóry lalki Barbie, po prostu go widać. Na mojej
mieszanej cerze podkład utrzymuje się praktycznie cały dzień, chociaż po 3
godzinach strefa T zaczyna się śmiecić. Trzeba też zwrócić uwagę, że początkowe
"zastygnięcie" podkładu na twarzy po kilku godzinach stopniowo
zaczyna zanikać i podkład może migrować przy dotykaniu skóry, więc łapki trzeba
trzymać z dala. Sporną sprawą pozostaje też wydajność podkładu. Nie dość, że
pojemność jest prawie połowę mniejsza niż standardowych produktów tego typu, to
na dodatek po 2 tygodniach używania zużyłam jakieś 2/3 słoiczka. Jest źle.
![]() |
z lewej twarz bez podkładu, z prawej tylko z podkładem |
Chcąc
podsumować Whipped Creme mam ochotę użyć ostatniego zdania z poprzedniego
akapitu "Jest źle". Bo dla mnie jest źle przede wszystkim ze względu
na odcień podkładu, ściągnięcie skóry, wydajność i skandaliczną wręcz cenę. Wielki
plus za konsystencję, bo jest naprawdę przyjemna, ładne satynowe wykończenie i świetną trwałość, ale to nie jest
podkład dla mnie. Zbyt ciężki, zbyt sztuczny, zbyt drogi.
A
Wy miałyście styczność z tym podkładem? Jak się u Was sprawdził?
Pozdrawiam,
life
in dots
Ja jestem z tego podkładu zadowolona i nie zauważyłam u siebie minusów, które wymieniasz, chociaż co do ceny się zgodzę. Ja go upolowałam na którejś obniżce w Rossku :-)
OdpowiedzUsuńMoże to jest kwestia mojej cery i odcienia skóry, że wygląda sztucznie i bardzo go czuć. Mam cerę mieszaną w kierunku normalnej, ale o dużej wrażliwości - dla jasności ;)
UsuńW gruncie rzeczy ja też go kupiłam na promocji i dlatego tak nie pluję sobie w brodę, ale bardzo chciałam zwrócić w poście uwagę na absurd stosunku objętość:cena.
Mi z MaxFactorem nie po drodze i jeszcze nie miałam żadnego kosmetyku tej firmy :) faktycznie, cena trochę za wysoka, jak za taki produkt...
OdpowiedzUsuńZ Max Factor mam dwa kosmetyki - cielistą kredkę i właśnie ten podkład. O ile kredka jest naprawdę fajna i warta swoich pieniędzy, to podkład jest troszeczkę przereklamowany.
Usuńjakoś nie mam ochoty go kupować
OdpowiedzUsuńHmm ok:-)
OdpowiedzUsuńHmm? :>
UsuńNo masakra, 50 zł za 18 ml przy niskiej wydajności to tragedia. Podkręcili tą cenę masakrycznie, ale jak będzie -49% w Rossku, to można się skusić ;)
OdpowiedzUsuńNiby można się skusić, ale nie lepiej kupić coś bardziej wydajnego, np. True Match L'Oreal? :>
Usuńno to rzeczywiście tragedia:/ j jestem wierna mojemu PR;)
OdpowiedzUsuńNie miałam tego podkładu, ale w takiej formie miło wspominam Rimmel Match Perfection. Szkoda, że został wycofany.
OdpowiedzUsuńJa niestety nie miałam okazji próbować jego działania, bo zanim się zdecydowałam, że chcę, to już go zdążyli wycofać :P
UsuńChciałam spróbować, ale odcień jest dla mnie zdecydowanie za ciemny ;/
OdpowiedzUsuńDla mnie też był, więc musiałam się opalić, żeby móc używać tego podkładu...
Usuń2 tygodnie i już nie ma 2/3 opakowania? wydajność podkładu nie powala...
OdpowiedzUsuńNiestety... Ale w gruncie rzeczy cieszę się, że tak szybko mogę się pozbyć tego produktu i się nie męczyć...
Usuńmało wydajny! A i świecenie szybkie, chyba podaruję go sobie.
OdpowiedzUsuńZupełnie nie znam tego podkładu, podoba mi się konsystencja, ale po Twojej recenzji raczej nie mam ochoty go mieć ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji używać tego podkładu, z Max Factora mam podkład Lasting Performance i w miarę go lubię, ale odcień który mam jest dla mnie za ciemny na chwilę obecną :)
OdpowiedzUsuńLasting Performance nie miałam, ale kusi mnie Facefinity ;) Niestety kolorystyka Maz Factora na rynek polski jest nie zbyt dostosowana do potrzeb i podejrzewam, że będę musiała zamówić podkład przez internet. Po prostu najjaśniejszy odcień jest dla mnie o dobre 2-3 tony za ciemny...
Usuń