Essie Resort 2013: First Timer

wtorek, 25 czerwca 2013 | 25 komentarzy |


Chciałam rozpocząć paznokciową prezentację Essie Resort 2013 od przepięknego turkusu, ale po drodze w ręce wpadła mi równie piękna zieleń. I pewnie zrobiłabym mu zdjęcia i schowała w jakimś folderze na później, gdyby nie fakt, że w przypadku First Timer'a bardzo się zawiodłam. I nie chodzi tu o irytująco-wkurzająco-beznadziejny amerykański pędzelek, który, moim zdaniem, już dawno powinien być wycofany z rynku. Chodzi o kolor, który jest przepiękną stonowaną pistacją, aż do pierwszego przeciągnięcia po nim topem. Byle jakim, niezależnie od tego, czy malowałam po nim Seche Vite, Good To Go, czy innymi bezbarwnymi lakierami, działo się to samo - lakier zmieniał kolor. Z pięknego odcienia wyszły jakieś jaskrawe tony i odcienie kiwi. Na dodatek nierównomierne. O ile świetnie to widać w rzeczywistości, to na zdjęciach ni w ząb nie mogłam tego ująć, widać tylko, że lakier jest ciemniejszy niż w buteleczce i to niewiele. W rzeczywistości jest duuuużo ciemniejszy, jaskrawszy i brzydszy, ale musicie mi wierzyć na słowo, bo na zdjęciach jest ładny. Po prostu ładny, a ja marzę, żeby właśnie tak wyglądał w rzeczywistości.

w buteleczce kolor jest przytłumiony, na paznokciach bardzo żywy

Podsumowanie kuracji Nail Tek'iem

sobota, 22 czerwca 2013 | 7 komentarzy |


Baaaardzo spóźnione podsumowanie kuracji z Nail Tek'iem. O rozpoczęciu kuracji pisałam Wam tutaj. O pierwszych efektach tutaj, a drugich tutaj.

Tak moje paznokcie wyglądały w momencie rozpoczęcia kuracji:

Coś dla ciała, coś dla ducha: Essie Resort 2013

piątek, 21 czerwca 2013 | 12 komentarzy |


Ze wszystkich letnich propozycji najróżniejszych producentów lakierów do paznokci, najbardziej do gustu przypadła mi kolekcja zaproponowana przez Essie. "Przypadła do gustu" to wręcz mało powiedziane, ponieważ prawie zachorowałam na odcień "In the Cab-Ana". Po uciążliwej nauce do bardzo trudnego egzaminu, zdecydowałam się na zrobienie sobie prezentu w postaci kostki miniaturek Resort 2013. Kolekcja nie jest dostępna w Polsce, ale ja miałam szczęście dopaść swój egzemplarz na Allegro. Co fajniejsze, zamówienie zrobiłam w środę około 15, a już dzisiaj rano do drzwi zapukał listonosz z paczką. 

Quick Glance: Bourjois Color Boost

czwartek, 6 czerwca 2013 | 12 komentarzy |


Rzut okiem na Burżujską nowość, czyli Color Boost, który nareszcie udało mi się dorwać w Douglasie w Złotych Tarasach i to za bardzo przyjemną cenę 19,90. O Revlonowym maziaku do ust w kredce pisałam Wam tutaj. Wprawdzie pierwsze "wow" przeszło mi w trakcie użytkowania, to wciąż lubię się z Just Bitten Kisseable. Jednak cena powala, więc zdecydowałam się na tańszy francuski odpowiednik.

Essiaczek-prosiaczek, czyli idealny manicure przez tydzień

poniedziałek, 3 czerwca 2013 | 23 komentarze |


Wielokrotnie przy swatchach lakierów Essie wspominałam o tym, że głównym czynnikiem, dla którego wydaję ponad 20 złotych na lakier jest niesamowita trwałość. Nie każdy musi mi wierzyć na słowo, więc postanowiłam, że udokumentuje jak wygląda mój Essiakowy manicure po 7 dniach od zrobienia. Paznokcie pomalowałam w sobotę 25 maja (możecie je zobaczyć na jednym ze zdjęć w tym poście), zdjęcia robiłam dokładnie tydzień później, tj. w sobotę 1 czerwca. Lakier przetrwał jeszcze jeden dzień bez naruszenia, potem go zmyłam, bo mi się znudził. A oto jak prezentowały się moje paznokcie po tygodniu:

Lovely May, czyli podsumowanie maja

niedziela, 2 czerwca 2013 | 6 komentarzy |


1.      Najlepiej wspominane
Dzień Komunii mojego brata, of course. W końcu to wielkie wydarzenie w życiu każdego dzieciaka i jego rodziny.

2.      Kosmetyczne zauroczenie


Pierwszy raz wśród ulubieńców pokażę nie tylko nowe "zauroczenia", ale także kosmetyki na stale goszczące w moim sercu. W tym miesiącu z nowości rozkochały mnie w sobie lakiery Golden Rose z serii Holiday, kolory 62 i 66 (raczej nie miały konkurencji, więcej w pkt. 4 ;)).
W majowym zestawie ratowniczym na wypadek lenistwa/zaspania/siłowni/losowych zdarzeń znalazły się: podkład BourjoisFlower Perfection, który szybko i skutecznie ukrywał oznaki zmęczenia; puder Synergen o numerku 03 do "przyklepania" podkładu co by się na miejscu trzymał; kredka do brwi Catrice w odcieniu 020 Date with Ash Tone i korektor do brwi Delia Onyx do szybkiego podkreślenia oprawy oczu; róż Sleek Mirrored Pink, żeby ludzie na ulicy się nie przestraszyli zbytnią bladością i ostatnio ulubiony tusz do rzęs Miss Sporty Studio Lash 3D Volumythic. Na usta wędrowało co popadnie, raz Celia Nude, raz Rouge Caresse L'Oreal, raz pomadki Colour Play Inglota, czyli od humoru do koloru ;)

3.      Kosmetyczne rozczarowanie
Fanfary! Nic, ale to absolutnie nic nie sprawiło mi zawodu w tym miesiącu :D:D

4.      Kosmetyczne nabycie


Obiecałam dać sobie na wstrzymanie w kwestii kupowania kosmetyków i słowa dotrzymuje. W tym miesiącu w łapki wpadły mi tylko dwa piaskowe lakiery z serii Holiday Golden Rose. Brzoskwinka to numer 66, a róż z niebieskim shimmerem to numerek 62. Jeden pokazywałam Wam tutaj, a drugi tutaj



Pieniądze, których nie wydałam na kosmetyki (albo książki/gry) zainwestowałam w strój sportowy, tj. biustonosz/top sportowy, spodnie i buty. A do tego karnet na siłownię i dwa spotkania z trenerem personalnym. 

5.      Muzyczne uzależnienie
Od połowy miesiąca towarzyszył mi soundtrack z filmu "Wielki Gatsby", a najczęściej słuchanymi przeze mnie piosenkami były te:



6.      Książkowe zaczytanie

źródło zdjęć: empik.com i merlin.pl

W tym miesiącu w ręce wpadały mi poważniejsze pozycje. Pierwsza z nich to Ciężar milczenia Helen Gudenkauf o dwóch przyjaciółkach z dwóch różnych środowisk. Obie znikają pewnego ranka, co powoduje lawinę wydarzeń. Historia napisana jest z perspektywy wielu osób, wielu bohaterów o różnych historiach, które splotły się ze sobą pamiętnego poranka, kiedy rodzice znaleźli puste łóżka. Rewelacyjna książka pełna emocji, którą pochłania się jednym tchem. Następna książka, która wpadła mi w ręce jest równie poruszająca. Dziewczynka, która widziała za dużo autorstwa Małgorzaty Wardy opowiada o rodzeństwie - Ani i Aronie, którzy darzą się ogromną miłością i przyjaźnią, bo mają tylko siebie w świecie, gdzie matka pije, ojciec nie żyje, a ciotka, która się nimi opiekuje pozwala swojemu konkubentowi na wymierzanie sprawiedliwości. Pisana jest z perspektywy młodszej Ani, która stara się zrozumieć motywy działa swojego brata, a odkrywając przeszłość dochodzi do okrutnej prawdy, którą kiedyś wyparła z pamięci. Sen o Ameryce Michael'a Viner'a to pozycja obowiązkowa dla fanek prawdziwych historii. Kilkanaście opowiadań napisanych na podstawie wspomnień Ukrainek i Rosjanek, które w chcąc żyć w godnych dla człowieka warunkach, poszukiwały szczęścia w nowym kraju spełniając swój amerykański sen. Książka przybliża realia życia w tych krajach i pozwala zrozumieć motywy dla których młode kobiety godziły się na podłe traktowanie. Ostatnia majowa pozycja to Dziesięcioletnia rozwódka Nadżud Ali, czyli następna prawdziwa historia. Zadziwiająca, bo rzecz się dzieje w 2008 roku, a realia opisywane w książce nie przystają do współczesnych czasów. Sprzedawanie dzieci do wychodzenia za mąż, niewyobrażalna bieda, brak edukacji, skrajny patriarchalizm, wioski, gdzie nie ma nawet jednego telefonu. W tym wszystkim życie swoje wiedzie dziewczynka - Nadżud, która zostaje wydana za mąż w wieku dziesięciu lat, jako zabezpieczenie ojca przed hańbą wywołaną ewentualnym porwaniem czy gwałtem córki. Okrucieństwo męża zmusza Nadżud do przeciwstawienia się i odkrycia w sobie - muzułmańskiej żonie pokładów hartu ducha, o który nikt by jej nie podejrzewał.

7.      Filmowe objawienie


O wspaniałym Wielkim Gatsby'm pisałam Wam tutaj. Film jest perfekcyjny, a Leonardo zasługuje na Oskara, bardzo polecam. 

8.      Kulinarne objawienie
Sałatka Healthy Halsa z Salad Story, oczywiście bez papryki i z sosem balsamico. Ewentualnie Classic BLT, również z SS, zamiast jajka czarne oliwki, standardowo sos balsamico. Yumy ;)

9.      Podróżowe odkrycie
Taaa... Chyba w snach... 

10.  Majowe osiągnięcie
Majowe osiągnięcie to przede wszystkim rozpoczęcie chodzenia na siłownię. Nigdy nie miałam pieniędzy na karnet, ani chęci, żeby go kupić, jednak 2 maja razem z moim M. wybraliśmy się na dzień próbny i z miejsca wysupłałam grosiki ze skarbonki i podpisałam umowę (UWAGA!) na rok (przede wszystkim ze względu na bardzo promocyjną cenę). Wprawdzie jestem na etapie raczkowania jeżeli chodzi o sport i mięśnie dają mi to odczuć, to każda minuta spędzona na siłowni jest bezcenna.
Nowsze posty Starsze posty Strona główna