Z
gadżeciarskimi kosmetykami jest jak z designerskimi ubraniami - absolutnie ich
nie potrzebujesz, ale co z tego, skoro i tak chcesz je mieć. I tak właśnie było
ze mną i jajeczkiem EOS. Odżywcze balsamy i masła do ust można kupić wszędzie i
za niewielką cenę. Jedne są lepsze, drugie gorsze, ale żadne nie mają tego
fantastycznego kształtu i napisu "Evolution of Smooth". Jakby to
hasło reklamowe podnosiło rangę produktu. Do tego zapewnienie producenta o
organicznych składnikach, 100-procentowej naturalności bez parabenów. Przepis
na sukces w oczach zakupocholiczki murowany. I tak jakoś się stało, że przy
okazji jakiś zakupów do koszyka wpadło mi jajeczko EOS w promocyjnej cenie
niecałych 20 zł.
Jak
jajeczko wygląda - każdy widzi. Malutkie, okrągłe, otwierane przez przekręcenie
i zamykane na "click". Na spodzie i u góry ma tłoczoną nazwę EOS.
Wybrałam wersję zieloną, czyli Honeysuckle Honeydew - Miodowy Melon. Chociaż
google translator twierdzi, że to wiciokrzew spadziowy, od taka roślinka.
Wiadomka, że ja uzależniona od melona jestem, więc nie mogłam wybrać innej
wersji. Szkoda jednak, że melona to w tym mało. Jest słodko, pudrowo, może
trochę kwiatowo, ale to nie mój melonowy zapach. Niemniej podoba mi się. W
smaku jest podobnie - słodko i aż ma się ochotę zlizać produkt z ust.
Rozprowadza się cudnie. Nigdy nie spotkałam się z taką konsystencją balsamu do
ust. Z jednej strony jest twardy i zbity, z drugiej pod wpływem ciepła szybko
się rozpuszcza dając wrażenie, jakbym dotykała jakiś ciepłych lodów/bitej śmietany.
Trochę śmieszne to uczucie, bo ciągle wydaje mi się, że robię dziurę w
balsamie, podczas gdy nawet nie widać, że go używałam. To daje mi do myślenia,
że produkt będzie bardzo wydajny, bo używam go od dwóch tygodni, a on ani
drgnie. Wygląda jak nówka sztuka.
Jednak
najważniejsze są właściwości. Ewolucja gładkości? Nie pozostawia ust
"sensacyjne gładkich", ale nie jest bezużyteczny. No nie całkiem. Balsam jest fajny, nawilża
usta, pozostawia je gładkie i naturalnie błyszczące. Nie nadaje się jednak jako
koło ratunkowe dla bardzo spierzchniętych ust, to raczej taka zapobiegawcza
szalupa na dużym statku. Do codziennego stosowania jak najbardziej, bo stosuje
się bardzo przyjemnie. Możliwe, że przy dłuższym stosowaniu zapobiegnie
ewentualnemu przesuszeniu zimowemu, ale gdy jednak takie przesuszenie się
zdarzy lepiej postawić na masełka Nivea czy wazelinę, bo EOS nie da sobie rady.
EOS
to fantastyczny gadżet, który z przyjemnością się stosuje. Ładnie nawilża i
wygładza, a do tego uroczo wygląda. Nie jest niezbędny, ale ja jednak
skusiłabym się na następne opakowanie, dla samej przyjemności używania. W końcu
tego typu produktów używa się kilkanaście razy dziennie :)
A
Wy co sądzicie o EOS? Warte zakupu czy przereklamowane?
Pozdrawiam,
life
in dots
balsam wygląda obłędnie ;)
OdpowiedzUsuńja kiedyś zamierzam go wypróbować :)
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo fajnie i na pewno prędzej czy później zagości i u mnie (raczej prędzej) :)
OdpowiedzUsuńKusi mnie od dawien dawna i pewnie prędzej czy później przygarnę :D
OdpowiedzUsuńja tam lubię Eosy:) najbardziej vanilla mint:)
OdpowiedzUsuńEOS jak Balmi , to dla mnie bardziej gadżet niż produkt pielęgnacyjny :) Jeśli nie pokłada się w nim zbyt dużych nadziei na odżywianie itd to pewnie jest ok. Ja mam tylko Balmi i to od nie dawna, a kupiłam bo był na promocji i tak jak się spodziewałam - bajer , ładny zapach i na tym koniec :)
OdpowiedzUsuńBalmi nie miałam jeszcze, ale z wielką chęcią zakupię za jakiś czas :) Za to EOS nawilża dobrze, jest fajny do codziennego użytkowania. Nie jest za to jakimś szalonym nawilżaczem jak na przykład Carmex :)
UsuńChciałabym wypróbować:)
OdpowiedzUsuńmoze zakupie bo lubie takie gadzety :) chcialam kupic ostatnio na promocji w super-pharmie Balmi.. ale jakos nie bylo mi po drodze.
OdpowiedzUsuńMi się jeszcze nie udało Balmi dopaść. Ani w Super-Pharmie ani w Douglas...
UsuńMarzy mi się to jajeczko:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam to jajeczko;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że EOS to fajny "gadżet", ale jeśli chodzi o nawilżenie (szczególnie zimą), to stawiam na pomadkę z Alterry, zawiera dużo naturalnych olejków, ma neutralny zapach, usta są od razu odżywione, świetnie je chroni, a kosztuje niecałe 5zł! ;) Co więcej bardzo dobrze odżywia rzęsy, jeśli zastosujemy ją jako odżywkę :))
OdpowiedzUsuńNie miałam pomadki Alterry, ale czytałam o niej wiele, wiele dobrego. Na pewno za jakiś czas się na nią skuszę, bo chciałabym ją sprawdzić pod kątem zarówno ust jak i rzęs :) Ten mój gadżeciarski EOS ma dobrą jakość oraz nawilżenie, więc mimo wyższej ceny i tak bardzo go lubię :)
UsuńMam czerwony Summer Fruits i nie wyobrażam sobie bez niego już teraz pielęgnacji ust! A do tego jego kształt:D Świetny jest:D
OdpowiedzUsuńJa bym chciała wypróbować Sweet Mint za jakiś czas ;)
UsuńWłasnie też słyszałam, że jest dobry! Wiele blogerek go sobie chwali:)
UsuńNa ten moment potrzebuję czegoś ekstremalnie nawilżającego :)
OdpowiedzUsuńFajna opcja dla "gadżeciar" :) Ja jednak mam swoich pewniaków na ten czas i rezygnacja z nich skończyłaby się popękanymi ustami :(
OdpowiedzUsuńFajna opcja ;) Na pewno jest fajna na wiosnę czy lato :) Na ten zimowy czas wiele dziewczyn sięgnie po coś naprawdę mocno nawilżającego. Ja mam swoich pewniaków w postaci masełek Nivea i balsamu z Avonu :)
UsuńGadżet fajny, ale faktycznie na zimę potrzeba czegoś mocniejszego. Mam podobny do niego Balmi, ale sadzę, że również będzie za słaby.
OdpowiedzUsuńW gruncie rzeczy pielęgnacja latem i zimą znacznie się od siebie różni, tak samo jak używane przez nas kosmetyki kolorowe :) EOS jest fajny, naprawdę fajny, ale zaliczyłabym go do "letnich" kosmetyków ;)
UsuńDokładnie świetny gadżecik :)
OdpowiedzUsuńTe jajeczka bardzo mnie kuszą! I kupiłabym któreś gdyby nie fakt, że w domu mam jeszcze trochę pomadek do wykończenia. Także z bólem, ale na razie się wstrzymuję ;)
OdpowiedzUsuń