Ze
względu na absolutny brak czasu na początku grudnia nie udało mi się
opublikować posta z produktami, które zużyłam w listopadzie. W związku z tym
postanowiłam, że połączę dwa miesiące i oto jest zestawienie opróżnionych
opakowań ;)
W
pierwszej kolejności produkty do ciała i włosów:
Z
rzeczy, które ponownie wpadną mi do koszyka wyróżnić mogę dwie. Mango&Macadamia Original Source był
moim pierwszym płynem tej firmy i niesamowitym zaskoczeniem - przepiękny
zapach, kremowa konsystencja i duża wydajność jest tym, co tygryski lubią
najbardziej. 3-minutowy krem do
depilacji Eveline Cosmetics sprawdził się idealnie. Wprawdzie musiałam go
trzymać na nogach dłużej niż zalecany czas, ale nareszcie widziałam efekty
użycia tego typu produktów. Nogi były długo gładkie, bez oznak podrażnienia, a
odrastające włoski znacznie delikatniejsze. Gdyby tylko zapach był chociaż
odrobinę łagodniejszy, bo nawet moje koty uciekały gdzie pieprz rośnie, gdy
zaczynałam nakładać krem. Balsam do ciała Beauty
Body Dove sprawdził się bardzo dobrze w okresach wiosenno-jesiennych, kiedy
nie potrzeba jeszcze bardzo treściwych maseł, a jest już za zimno na lekkie
pachnące balsamy o konsystencji musu.
Niestety
trafiły się też takie produkty, które kompletnie nie podołały, między innymi Mleczko jedwabne do włosów z Biochemii
Urody, które trafia do kosza w 2/3 pełne. Niestety był to kompletny,
absolutny niewypał, który zniszczył (!!!) mi końcówki włosów, przez co musiałam
je obciąć, bo nie dało się ich odratować. Żel
pod prysznic ck IN2U był dodatkiem do perfum, który oprócz intensywnego
pięknego zapachu nie dawał mojej skórze nic, oprócz wysuszenia. Niestety wciąż
nie wierzę, że żele i balsamy na bazie perfum są cokolwiek warte. Zużyłam do robienia
piany, bo pięknie pachniał :P Mgiełka
wzmacniająca Radical nie robiła nic,
po prostu nic, oprócz delikatnego przetłuszczenia. Lady Speed Stick 24/7 kupiłam w znacznej promocji z ciekawości.
Niestety nie sprawdzała się w takim stopniu w jakim chciałam, chyba, że
powtarzałabym aplikację co 3 godziny.
W
części twarzowo-kolorówkowej też niestety nie było za wesoło pod względem
zadowolenia z działania, ale trafiły się perełki. Maseczki Purederm: Mineral Water Collagen Mask i Deep Cleansing
Peel-Off Mask "Cucumber" na pewno pojawią się jeszcze na półce w
łazience, ze względu na rewelacyjne działanie i spełnione obietnice producenta!
Plastry oczyszczające z naturalnym
węglem Purederm dobrze oczyszczały skórę, chociaż mam wrażenie, ze mogły
lepiej, nie mniej byłam z nich zadowolona.
Tutaj
również trafiły się kompletne niewypały takie jak Nivea Pure&Natural nawilżający krem na dzień oraz Soraya krem do cery naczynkowej na noc,
które po prostu zaczęły mnie uczulać (Nivea na szczęście pod koniec opakowania,
więc do kosza leci może z 10% objętości). Krem Soraya był całkowitym
niewypałem, który powodował tak niesamowite szczypanie i puchnięcie oczu, że
rano niewiele widziałam, tym samym zajął należne mu miejsce w kubełkowym
świecie śmieci ;) Obie maseczki Soraya (10-minutowa
redukująca zaczerwienienie i oczyszczająca Care Control) również wywołały
szczypanie i łzawienie oczu. Po bardzo nieprzyjemnych doświadczeniach z
produktami tej firmy muszę stwierdzić, że więcej Soraya nie wyląduje w moim
koszyku, chyba, że będę miała jakieś masochistyczne zapędy. Tubka Carmex sprawdzała się póki nie
odkryłam wersji w sztyfcie, która działa 100 razy lepiej, a błyszczyk Mary Kay mimo ładnego koloru
i fajnego działania nie trafi do mnie ponownie ze względu na cenę.
Niestety
(lub stety) listopad i grudzień stanęły u mnie pod znakiem pozbywania się
produktów, które nie spełniły moich oczekiwań, dzięki czemu mam miejsce na
zaplanowane nowości :)
Sporo tego! Chetnie wyprobuje OSa o tym zapachu:) jak skoncze moja ulubiona lukrecje;)
OdpowiedzUsuńMango&Macadamia i malinka to moi faworyci wśród OS ;)
Usuńa Radical nie za bardzo polubilas:), ja raz uzylam i szampon i odzywke z tej firmy w prezencie tak przepadlam, teraz gdy mam problem z dostepnoscia raczej siegam po loreal, dove chyba nigdy sie nie znudzi.
OdpowiedzUsuńNie polubiłam, bo nie zauważyłam po nim żadnych efektów :(
UsuńNo proszę, jeszcze nie słyszałam żeby BU wyrządził takie szkody ;/ A OS Macadamię dostałam na urodziny od koleżanki i stoi jeszcze w szufladzie czekając na swoją kolej. Sądząc po Twoim wpisie, żal będzie mi się od niego uwolnić!
OdpowiedzUsuńNiestety nie specjalnie lubię się z produktami BU, nawet kultowy puder bambusowy nie specjalnie mnie do siebie przekonał...
UsuńJeżeli lubisz świeże owocowe zapachy to Mango&Macadamia jest dla Ciebie :)
u mnie mgiełka z Radicala nie wiele zdziałała. Ani szkody ani pożytku. Uwielbiam za to carmex:))
OdpowiedzUsuńCarmex lubię ale w wersji w sztyfcie ;)
Usuń