GlamBrush

niedziela, 12 października 2014 | 9 komentarzy |
Większość z Was wie o mojej wielkiej sympatii do Hani - digitalgirl13. Jej kanał jest jedynym, który obejrzałam od A do Z, a jej recenzje wielokrotnie zachęciły mnie do nie do końca planowanych zakupów, np. ulubionych przeze mnie pędzli Hakuro. Autorska kolekcja GlamBrush stworzona przez Hanię nie mogła mnie więc nie skusić. Długo zastanawiałam się nad wyborem pędzli. Na tyle długo, że Hania zdążyła powiększyć kolekcję, a ja znalazłam cudne nowości, które musiały być moje. Nie zabrakło też pędzelka z pierwszego seta.



Kolekcja GlamBrush to moim zdaniem naprawdę przemyślane zestawienie najbardziej przydatnych kształtów pędzli do makijażu twarzy i oczu. Posiadając pierwszą część kolekcji można z powodzeniem wykonać cały makijaż z detalami, bez konieczności dokupowania nowych sztuk. Jednak twórczyni idzie o krok dalej i planuje wprowadzenie do kolekcji kolejnych nowości, między innymi z włosiem kucyka. Wszystkie pędzle GlamBrush mają perłową białą rączkę, która jest długa i dość masywna, ale mimo swoich pokaźnych kształtów niesamowicie wygodna. Każdy pędzelek ma na rączce nazwę i logo GlamBrush. Podoba mi się pomysł zrobienia jasnych rączek, ponieważ łatwo je znaleźć wśród kolekcji innych czarnych pędzli. Hania podzieliła swoje oznaczenia na pędzle o literce T, czyli do twarzy i O, jak oczy. Kolekcja póki co składa się z dwóch rodzajów włosia: ciemnego syntetycznego i białego naturalnego z kozy.



T13, czyli mocno spłaszczony, mięciutki flat top, był strzałem w dziesiątkę od samego początku. Jest mega miękki, ale jednocześnie sprężysty.  Świetnie radzi sobie zarówno z nanoszeniem koloru jak i blendowaniem. Chociaż obawiałam się, że będzie trochę za duży, bo jednak buzię mam dość małą, to okazuje się, że idealnie wpasowuje się w przestrzeń pod kością policzkową, żeby rozprowadzić kolor. Kilka pociągnięć pędzlem i konturowanie gotowe. T13 bardzo szybko się pierze i równie szybko schnie. Na samym początku wypadły mi może ze dwa włoski, ale w tej chwili wszystko się ładnie trzyma skuwki. Niewielkie zastrzeżenie mogłabym mieć do samego wykonania. Widać delikatne niedopracowanie, gdyż mój egzemplarz od samego początku miał parę włosków ułożonych pod innym kątem niż pozostałe. Jednak tak naprawdę w niczym to nie przeszkadza, raczej razi moje poczucie estetyki ;)





Z pędzlami z naturalnego, niefarbowanego włosia kozy nie było już tak kolorowo. Zamówiłam T5 - duo-fiber do nakładania różu i O10, czyli malutki pędzelek do rozcierania. Pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy, a właściwie to w nozdrza to zapach zmokłego psa, który unosił się z włosia. Niestety nie znika on po praniu i to mnie trochę martwi, bo inne moje pędzle straciły swój delikatny "smrodek" po pierwszym praniu. Tutaj tak nie jest. Nie jest to bardzo uciążliwe, ale drażni. Przynajmniej zawsze mogę znaleźć pędzel na węch ;P Druga rzecz to początkowa sztywność włosia, która mnie bardzo zawiodła. Zarówno T5 jak i O10 drapały skórę. Jednak o ile na policzkach nie było z tym większego problemu oprócz poczucia dyskomfortu to pędzelek do oczu trochę podrażnił skórę na powiekach. I już miałabym go odrzucić w kąt albo oddać, gdyby nie fakt, że nadszedł dzień prania pędzli, a ja nie lubię jak coś leży brudne. Okazało się, że potraktowane szamponem oba pędzle GlamBrush z naturalnego włosia stały się bardzo miękkie, miłe i delikatne, jednocześnie zachowując początkową sprężystość. I są fantastyczne! T5 przepięknie rozprowadza kolor mojego ulubionego ostatnio różu do policzków w kremie, a O10 świetnie sprawdza się przy bardziej precyzyjnym blendowaniu koloru. Pod względem wykonania pędzle z włosia naturalnego wydają się bardziej dopracowane niż syntetyk. Włoski są porządnie ściśnięte skuwką, tak że nic nie wypada i łatwo jest ułożyć włosi przy praniu, dzięki czemu pędzle mają ładny kształt.



Pędzle GlamBrush szturmem wkroczyły na salony blogosfery i nie tylko. Zachwytom nie było końca i chociaż w tej chwili bardzo lubię te pędzle, to muszę przyznać, że nie są one wolne od wad. Niemniej uważam, że Hania wykonała kawał dobrej roboty tworząc fajne kształty pędzli w dobrych cenach. Już nie mogę się doczekać nowości, które pojawią się w połowie listopada. W filmikach Hani upatrzyłam już sobie dwa pędzle z włosia wiewiórki, które powinny dołączyć do mojej kolekcji ;)

A Wy macie pędzelki GlamBrush? Jak się u Was sprawują?

Pozdrawiam,
Kasia

9 komentarzy :

  1. :: Martynaniedziela, 12 października, 2014

    Ja właśnie myślę nad zamówieniem pędzli do oczu, tylko jeszcze nie zdecydowałam się które wybrać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia (lifeindots.pl)niedziela, 12 października, 2014

      Polecam O10, ale przy uprzednim porządnym upraniu, żeby włosie straciło twardość...

      Usuń
  • nika88niedziela, 12 października, 2014

    Dobrze, że pędzelki przestały drapać po praniu :) Podobają mi się też białe trzonki tych pędzli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia (lifeindots.pl)niedziela, 12 października, 2014

      Też się cieszę, bo gdyby nie to, już dawno wylądowałyby w kącie...

      Usuń
  • kosmetykoholiczkaniedziela, 12 października, 2014

    O kozach Hani (:D) czytałam wiele złego na wizażu. Na syntetyka (T13 właśnie) mam ochotę ale z drugiej strony skoro nie lubię 'ostrego' konturowania to na co mi on :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia (lifeindots.pl)niedziela, 12 października, 2014

      "kozach Hani" :D:D:D T13 nie konturuje zbyt ostro, precyzyjnie na pewno, ale nie jest to ostre konturowanie, jak w przypadku T11. Mi bardzo przydaje się w makijażach, gdzie nie chcę uzyskać efektu opalenia skóry, a takiego prawdziwego cienia :)

      Usuń
  • Unknownponiedziałek, 13 października, 2014

    pędzelki wyglądają wspaniale, ale sama jestem właśnie zachwycona Hakuro. Wielka różnica jest między nimi? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia (lifeindots.pl)poniedziałek, 13 października, 2014

      Jeżeli chodzi o pędzelki syntetyczne to roznica jest praktycznie żadna, zarówno Hakuro jak i GlamBrush są bardzo miękkie i sprężyste, chociaż mam wrażenie, że Hakuro mają więcej włosia. Piorą się tak samo dobrze i równie szybko schną.

      W przypadku pędzli z naturalnego włosia wygrywają jednak Hakuro. Są bardziej miękkie i nie drapią tak skóry.

      Co do trwałości to niewiele mogę powiedzieć o GlamBrush, bo mam je 1,5 miesiąca. Za to Hakuro mam jakieś 3 lata i są wciąż tak fantastyczne jaj w dniu zakupu. Jedynie rączki są trochę brudniejsze, a z H100 zdarł mi się napis. W H54 rączka mi wypadła ze skuwki, ale skleiłam i nie ma nawet śladu.

      Jeżeli masz więcej pytań to pisz na maila, z chęcią pomogę ;) mogę też stworzyć oddzielnego posta o pędzlach Hakuro z podziałem na pędzle do twarzy i do oczu :)

      Usuń
  • Unknownponiedziałek, 13 października, 2014

    Ja kiedyś zainwestowałam w pędzel Maestro z naturalnego włosia i to był mój błąd. Rozwalił mi się po roku :/ Teraz kupiłam pędzle do minerałów od Annabelle Minerals oraz pędzel do pudru Era Minerals i jestem z nich zadowolona. Glam Brush nie znam i nigdy nie używałam ;)

    OdpowiedzUsuń