Wakacyjny tatuaż od Maybelline

środa, 10 października 2012 | 2 komentarze |


Za oknem króluje jesień, czas wyciągać ciepłe swetry, a ja chciałabym się podzielić wakacyjnym odkryciem, które pozostanie ze mną także na jesieni :)
Temperatura powyżej 25 stopni Celsjusza skutecznie zniechęca mnie do robienia wielu rzeczy, między innymi makijażu. Dlatego też od wakacyjnych kosmetyków oczekuję lekkości, a także umiarkowanej trwałości, ponieważ nie ma co się oszukiwać, że w upale na tłustej cerze jakikolwiek podkład czy cienie długo przetrwają. O pojawieniu się Maybelline Color Tattoo w Rosmannach wiedziałam długo zanim udało mi się w końcu dopaść pod koniec lipca upragniony kolor - 35-On and on Bronze.
 

 

 

Produkt zamknięty jest w klasycznym szklanym słoiczku z plastikową nakrętką. Grubość szkła powoduje, że sam kosmetyk jest cięższy niż inne produkty tego typu, ale też bardziej odporny na ewentualne upadki (które parę razy mi się zdarzyły, oczywiście, z pomocą domowych chochlików - kotów). Cień ma konsystencje zimnej kostki masła - dość twardy, ale bardzo szybko się rozpuszcza pod wpływem ciepła palców. Produkt przyjemnie się rozprowadza na powiekach, ale trzeba dać mu z minutę na zaschnięcie zanim przejdziemy do dalszej części makijażu. Ze względu na właściwości produktu lubię go nakładać palcem, lecz równie dobrze sprawuje sie pędzel z włosia syntetycznego.
Kolor, który wybrałam to piękny rudy brąz z drobinkami, który świetnie wygląda na opalonej buzi. W trakcie wakacji często używałam go tylko z tuszem do rzęs i bronzerem - efekt był bardzo ciekawy, naturalny i świeży. Czaiłam się także na odcień złota, ale niestety w Polsce jest niedostępny i bardzo tego żałuje, (może wpadnie mi do koszyka Permanent Taupe ;) ).
 

 

Od momentu zakupu używałam tego produktu praktycznie codziennie, również jako baza pod inne cienie, a zużycia prawie nie widać. Najlepsza jest jednak jego trwałość ;) Producent zapewnia, że cień trzyma się 24 godziny, a u mnie trzymał się 30 !!! ;) Sprawdzenie jego trwałości było niezamierzone - po prostu zrobiłam o 8 wakacyjny makijaż, a dopiero o 2 w nocy mieliśmy samolot powrotny, więc do domu wróciliśmy koło 8 następnego dnia, a ja padłam jak długa na łóżko. Wydawało mi się, że w trakcie podróży makijaż i tak gdzieś zginął, ale po przebudzeniu okazało się, że jednak na powiekach coś mam - ostał się prawie nienaruszony cień i trochę tuszu ;) Prawdziwy tatuaż ;)
All in all, cień jest świetny i zajmuje honorowe miejsce wśród moich kosmetyków do makijażu oczu. Na pewno wrócę do niego nie tylko w następne wakacje. Jeżeli jeszcze nie miałyście styczności z cieniami w kremie, spróbujcie tego. Jest świetny!!

2 komentarze :

  1. www.slauravictormakeup.com.plśroda, 10 października, 2012

    U mnie na pewno tak długo by się nie trzymał, moje powieki by na to nie pozwoliły, ale ogólnie cienie w kremie bardzo, ale to bardzo lubię :) Chętnie bym spróbowała kilka kolorów tych tattoosków z maybelline =D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia (lifeindots.pl)środa, 10 października, 2012

      Też myślałam, że ten cień nie będzie się tak długo u mnie trzymał, ale byłam Bardzo pozytywnie zaskoczona ;)

      Usuń