Lubię
wszelkie nowe początki. Postanowienia noworoczne, tygodniowe plany w
poniedziałek, zadania w danym miesiącu. Daję sobie dzięki temu cel i wyznaczam
zasady, według których funkcjonuję, co pomaga poprawić jakość życia i
jednocześnie dać satysfakcję. Nic nie daje takiego kopa jak poczucie dobrze
wykonanego zadania. Tej jesieni biorę się za siebie, własne ciało oraz twarz,
tworząc urodowy rozkład jazdy. Spersonalizowany plan dla powakacyjnego
leniucha.
Spalam kalorie
Od
razu uprzedzam, gruba nie jestem, ale pizzę z piwem lubię. Nawet za bardzo
biorąc pod uwagę fakt, że moja waga się waha jak wahadło w starym zegarze z
kukułką, a obcisłe sukienki dają radę tylko z rajstopami super slimming. Trochę
sobie w tym momencie żartuję. Nie jestem jednak zadowolona z wyglądu mojego
ciała, tym bardziej, że kilogramy, które zgubiłam w maju i czerwcu wróciły w
trakcie wakacji. Rozleniwiłam się jak leniwce w Epoce Lodowcowej. Jeszcze
trochę, a mnie i mój nadmiar zastanie mróz. Wracam więc na siłownię. Prawdę
mówiąc już wróciłam, ale oprócz paru ćwiczeń potrzebna mi jest regularność i
pilnowanie kalorii z myfitnesspal. Mam z tym problem. Ale nie tylko o poprawę
wyglądu chodzi, a również o zwiększenie energii, poprawę sprawności i poczucie,
że „jestem zwycięzcą”.
Ścieram cellulit
Kilka
miesięcy temu odkryłam szczotkowanie ciała na sucho. Wprawdzie pierwsze próby z
najtańszą szczotką z drogerii były słabe, ale po zaopatrzeniu się w produkt The
Body Shop, szczotkowanie to przyjemność. Dosłownie. Skóra czuje się wymasowana,
zrelaksowana, wygląda znacznie lepiej, a sam zabieg dodaje energii. Po miesiącu
regularnego szczotkowania da się zauważyć ubytek centymetrów w udach i gładszą
skórę. Niestety czasami muszę się zmuszać do pamiętania o tego typu rzeczach,
dlatego tej jesieni zamierzam się zmusić. Przed każdym prysznicem, rano czy
wieczorem, obowiązkowe kilka minut ze szczotką.
Nawilżam
Kilka
lat temu brał udział w akcji regularnego, miesięcznego nawilżania skóry ciała.
Stosowałam wtedy najprostszy balsam, a i tak zauważyłam efekty w postaci
zwiększonego napięcia skóry, ujędrnienia i wygładzenia. Nie spodziewałam się,
że rezultaty będą widoczne tak szybko. Tej jesieni, po każdym porządnym
szczotkowaniu skóry i jej umyciu, planuję wcierać balsamy. Zacznę od
ujędrniającego Nivea z koenzymem Q10, który fajnie się sprawdza w walce z
brakiem jędrności i cellulitem, ale w zapasie mam też masła TBS na chłodniejsze
wieczory i większe przesuszenia. Aż się nie mogę doczekać. Serio!
Ale kwas!
Jesień
i zima to idealna pora na rozpoczęcie kuracji kwasami. Zmniejszone
promieniowanie słoneczne sprawia, że ich stosowanie jest znacznie
bezpieczniejsze dla skóry i nie grozi poparzeniami czy przebarwieniami.
Oczywiście stosowane z umiarem. Zabiegi te dostępne są we wszystkich
profesjonalnych salonach upiększania urody, ale ja planuję powtórne zwrócenie
się w kierunku sprawdzonego kremu Pharmaceris. 10-procentowa zawartość kwasu
migdałowego fantastycznie wpływa na moją skórę. Po żadnym innym kwasie nie
widziałam nigdy takich efektów, jak po tym. Skóra delikatnie się złuszcza, bez
nadmiernego podrażnienia czy zaczerwienienia. Wszystko w granicach normy. Po
2-3 miesiącach przebrnięcia przez nieestetyczne suche skórki to tu, to tam
buzia wygląda jedwabiście, zdrowo, odzyskuje naturalny blask i miękkość. Tym
razem liczę też na zredukowanie blizn po zmianach trądzikowych i podejrzewam,
że się nie zawiodę. W kremie przeszkadza mi tylko to, że śmierdzi, ale czego
się nie robi dla urody.
Akcja regeneracja
Będzie
radykalnie, wiem. Zauważyłam jednak, że żadne nawilżające kremy ani kuracje
przeciwtrądzikowe nie dają mojej skórze tego, co kilka dobrych godzin
odpoczynku od pielęgnacji. Nie wliczając demakijażu, żelu do mycia i
ewentualnie toniku. Wyczytałam gdzieś, że skóra ma naturalną zdolność do
regeneracji i nawilżenia, więc w ramach rozpaczy w walce ze zmianami zapalnymi,
sięgnęłam po metody niczym ze średniowiecza. Pierwsze pół godziny jest
najgorsze, bo skóra jest ściągnięta, ale po tym czasie zaczyna się naturalnie nawilżać
przez produkowane sebum. I to wystarcza mojej normalnej w stronę mieszanej,
super wrażliwej cerze. Po takiej nocce wygląda dobrze, bo nie ma nowych zmian,
stare są wysuszone, a wszelkie podrażnienia zredukowane. Paradoksalnie, takie 2
noce odpoczynku w tygodniu naprawdę dobrze robią mojej skórze, dlatego staram
się kontynuować. Nie twierdzę, że przetrwam całą jesień, ale dam sobie i mojej
twarzy szansę.
Zobacz też: 5 sposobów na spędzanie jesiennych wieczorów
Masz
własne plany i pomysły na poprawienie urody tej jesieni? Może również posiadasz
„taki rozkład jazdy”, który zamierzasz wprowadzić licząc na lepszy wygląd,
samopoczucie i wypracowanie sobie pewnych urodowych rutyn? Podziel się tym ze
mną w komentarzu, z chęcią poczytam i podyskutuje!
Pozdrawiam!
Kasia
Nawilżanie jest bardzo ważne ☺
OdpowiedzUsuńJa ciągle zapominam o regularnym szczotkowaniu ciała :/ Muszę sobie chyba jakieś przypomnienie w telefonie ustawić :D
OdpowiedzUsuń