"Nie
ruszaj się z domu bez pomalowanych rzęs" mawiają. I mają rację, bo gdyby
zapytać co drugą kobietę na ulicy bez jakiego produktu do makijażu nie mogłaby
się obejść, to co najmniej 90% z nich odpowiedziałoby, że bez tuszu do rzęs.
Prawda to zaiste, bo to ten element, który podkreśla oczy, nadaje im ramę i
umiejscawia je w twarzy. Nawet okularnika, takiego jak ja. Zadanie łatwe i
niełatwe zarazem, bo tusz musi nie tylko być mega czarny, ale też musi
wydłużać, podkręcać, pogrubiać, unosić, być trwałym i bogowie wiedzą co
jeszcze. Ja mam swoich faworytów, ale wciąż uwielbiam próbować nowości, które
mogą stać się moimi ulubieńcami.
Taka
sama historia była z Big&Daring, który pojawił się na rynku w połowie
zeszłego roku i przewijał w prawie każdym filmiku mojej ulubionej
youtuberki. Nie mogłam sobie darować i zakupiłam ten flirciarski cud natury.
Zacznę
od zalet, bo tych jest mniej i znacznie łatwiej je przedstawić. Po pierwsze
ładne i elegnackie opakowanie, które zachęca do używania, a po drugie - czerń.
Niesamowita czerń, którą oferuje ten tusz powinna być przykładem dla innych
tego typu produktów. Rzęsy czarne niczym włosy Śnieżki z bajek Disneya,
podkreślają spojrzenie i dodają mu zadziorności. Na tym niestety zalety się
kończą. I uprzedzam - z każdym słowem będzie gorzej.
Szczoteczka?
Masakra. Wielka tak, że nie wiem, co mam z nią zrobić. Przy każdym użyciu mam
wymazany nos, powiekę, a nawet policzek. Rzęs całe pięć, ale posklejane, oblepione, zagrudkowane i obrzydliwe. Szczotka
jest wielkości mojego oka i wiem, że jest to problem anatomii mojej twarzy, ale
subiektywnie rzecz biorąc - nie do przyjęcia. Bo jak mam pomalować moje biedne
krótkie rzęski TAAAAAAKĄ szczotą?
Więc
szczotę odrzuciłam i wyjęłam ze starego opakowania po tuszu ulubiony aplikator o
wskazanej dla mnie wielkości. Było lepiej, ale niewiele. Niestety tusz jest
dość rzadki i lepki przez co skleja rzęsy, które nie dają się rozdzielić i
rozczesać. Do tego grudki, które jakimś cudem wciąż się pojawiają. Mogłabym już
to przełknąć i malować się tym tuszem w gorsze dni. Ale nie, jest znacznie
gorzej. W momencie demakijażu. Lubicie trwałe tusze? Pewnie tak, bo nikt nie chce oglądać w lustrze pandy pod koniec dnia. Ja też jej nie lubię, więc wybieram zawsze
produkty wodoodporne. Big&Daring jest jednak nie tylko wodoodporny, ale
także tłuszczoodporny. Zmywam go dwufazówką, micelem, balsamem Clinique, żelem
i nie wiadomo czym jeszcze, a po paru minutach tusz wciąż jest na rzęsach.
Mogłabym go wprawdzie jeszcze atakować, ale niestety obawiam się o rzęsy, które zaczynają wypadać wraz z kruszącymi się resztkami tuszu.
![]() |
sztuczne światło -> zielone brwi ^^ patrzcie na rzęsy, proszę ;) |
Na randkę to bym tak nie poszła. Może
to mój wadliwy egzemplarz, może to ja, Big&Daring ląduje jednak w koszu. A
kysz paskudo! Nie polecam.
Pozdrawiam,
Kasia
o pandzim oku
O nie, nie... wygląda fatalnie. Nie wiem, czemu najpierw pomyślałam, że to tusz z Astora... ;)
OdpowiedzUsuńoj faktycznie nie wygląda ładnie :))
OdpowiedzUsuńno nie zawsze sprawdza się u nas to co niektóre jutubery tam chwalą : p No i faktycznie efekt straszny : c
OdpowiedzUsuńDo tej pory dzięki Hani (digitalgirl13) znalazłam kilka prawdziwych perełek, np. samoopalacz w piance Avon czy korektor NYX, więc myślałam, że może tutaj będzie tak samo...
UsuńFaktycznie efekt raczej kiepski. Ja mam to szczęście że mam długie i czarne rzęsy, więc praktycznie każdy tusz się u mnie sprawdza:)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę ;)
UsuńDuża szczoteczka mi nie przeszkadza, ale sklejania już nie wybaczam, mam za mało rzęs żeby je jeszcze przerzedzać :)
OdpowiedzUsuńU mnie jest tak samo - mało rzęs posklejanych w kilka obrzydliwych owadzich nóżek...
Usuńoj marny uzyskałaś efekt, zdecydowanie nie jest to produkt dla mnie
OdpowiedzUsuńo nie, efekt tragiczny :/
OdpowiedzUsuńNie lubię gdy tusz skleja rzęsy. Mam go na liście zakupowej, chyba wypróbuję jednak go na sobie :)
OdpowiedzUsuńMoże Tobie się spodoba :) W końcu ten rusz ma swoich fanów :)
UsuńMam go, używam i tez do moich ulubieńców nie należy.
OdpowiedzUsuńJeszcze ze zmywaniem sobie radze (dwufaza Yves Rocher), chociaż trwały dziad jest niemiłosiernie. Ale tak wielkiej szczoty jeszcze nie miałam i ciężko mi się nią operuje. W dodatku wygięta jest a nie prosta, wiec o placki na powiece łatwo.
Też mam dwufazówkę Yves Rocher i nie daje ona sobie rady z tym tuszem. Może to zależy od metody demakijażu.
UsuńU mnie placki są przy każdej aplikacji, co z resztą widać na zdjęciu na dolnej powiece.
o ja, okropny efekt :/
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie lubi się z Twoimi rzęsami ;o.
OdpowiedzUsuńNa rzęsach wygląda paskudnie ;/
OdpowiedzUsuńNic specjalnego, nie podoba mi się to jak wygląda na rzęsach ;/
OdpowiedzUsuńZamówiłam dokładnie ten sam tusz, nie dość że kolor jest jakiś brązowo-czanry, to tusz nie robi nic z rzęsami, an pogrubia ani unosi.. także i ja mam taką samą opinię.
OdpowiedzUsuńJedynie co jest fajne to opakowanie;)
Pozdrawiam !
Zet.