Kilka
lat temu zachodni rynek kosmetyczny przeszedł rewolucję za sprawą azjatyckich sposobów
dbania o urodę i ich innowacyjnych produktów, które co raz odważniej zaczęły
pojawiać się w sklepach. Początkowa nieufność przerodziła się w uzależnienie od
kremów BB, olejów do demakijażu, a przede wszystkim masek w płacie. Te niepozorne
produkty, zwane też kompresami, należą do jednych z najbardziej znanych i
lubianych kosmetyków pochodzących z Azji. Podobno w Korei trudno znaleźć dom,
gdzie nie ma chociaż jednej maski w płacie pod ręką. Podejrzewam, że to samo
już niedługo będzie można zacząć mówić o zachodnich domach. Ten stosunkowo nowy
produkt wydaje się być prosty w obsłudze, ale łatwo można się zwieść. Jakich
więc błędów unikać?
MASKA W PŁACIE CZY
W PŁACHCIE?
Nazwa
„maska w płacie” pochodzi od nazwy „sheet mask”, co Google Translator
tłumaczy jako „maska w arkuszu”. Słowo
„sheet” na język polski można
tłumaczyć zarówno jako „płat”, jak również
„płachtę” w związku z tym obie formy
są poprawne. Większość producentów kosmetycznych używa pierwszej wersji
tłumaczenia, zaś w książce „Sekrety urody
Koreanek” spotkać się można z drugą. Nie ma znaczenia jakiej formy się
używa, ważne, że chodzi o produkt w arkuszu z mikrofibry bądź hydrożelowy
wyprofilowany tak, by dokładnie przylegał do twarzy. Całość nasączona jest
skoncentrowaną mieszanką aktywnych składników, nazywaną esencją, które wnikają
w głąb skóry w trakcje aplikacji, dzięki obecności płata, który zapobiega ich
odparowywaniu.
INSTRUKCJA NIE
GRYZIE
Jak
w przypadku każdego kosmetyku pielęgnacyjnego w uniknięciu błędów kluczowe może
okazać się przeczytanie instrukcji. Aktualnie na rynku dostępne jest kilka
setek różnych masek w płacie, a każda z nich na dobrą sprawę może mieć
całkowicie inną formę aplikacji. Od odpowiedniego przygotowania skóry lub produktu
(niektóre maski składają się z dwóch saszetek, a samo nasączenie płata
następuje przed samym użyciem), przez obecność strony skierowanej do aplikacji
na skórę, folii ochronnej, aż do bardzo różnego czasu aplikacji, od 10 do nawet
40 minut. Przestrzeganie tych prozaicznych zasad ma kluczowe znaczenie dla
działania produktu.
NIEPOPRAWNA
APLIKACJA
Maskę
w płacie można stosować wieczorem jako element domowego wyciszającego spa bądź
rano by pozytywnie i świeżo rozpocząć dzień, kiedy tylko będzie czas i ochota. Niezależnie
od okoliczności maskę stosuje się tylko
i wyłącznie na czystą skórę po demakijażu oraz oczyszczaniu. Warstwa
podkładu czy sebum nagromadzonego w ciągu kilku godzin skutecznie zredukuje
działanie produktu, a cały zabieg nie będzie efektywny i tylko do siebie
zniechęci. Do ładnych selfie nie trzeba mieć makijażu oczu, można się pokusić o
maskę-pandę albo maskę-kota. Taki ładny kawałek materiału pięknie prezentuje
się dokładnie nałożony i wygładzony na
twarzy, by każdy element idealnie przylegał. Ma to ogromne znacznie dla
działania maski, która nie tylko dostarcza nawilżającej esencji skórze, ale
także tworzy barierę ochronną by składniki odżywcze nie odparowywały. Część,
która nie jest płatem maski, czyli plastikowa
folia ochronna, powinna zostać zdjęta i wyrzucona, chyba, że producent
zaleca inaczej. W większości folia ta zabezpiecza materiał maski przed
podarciem się, ale jest też przeszkodą w dokładnym dopasowaniu produktu do
skóry, co jest przecież kluczowe. O ile w instrukcji nie jest napisane co
innego, po zdjęciu maski esencję
najlepiej pozostawić na skórze do całkowitego wchłonięcia, ewentualnie
dodatkowo wklepać palcami. W zależności od potrzeb można nałożyć kolejne etapy
pielęgnacji, takie jak serum czy krem albo spryskać skórę wodą termalną.
Maskę stosuj tylko
raz! Esencję z opakowania można wetrzeć w
szyję, dekolt i ramiona, ale wrzucenie płata maski z powrotem do opakowania z
płynem i wstawienie do lodówki na później nie jest dobrym pomysłem. Naprawdę.
Nawet najlepiej oczyszczona skóra nie jest w pełni sterylna, tak samo jak
powietrze w miejscu, gdzie wykonuje się zabieg z maseczką w płacie. Bakterie nigdy nie śpią!
SPA NA CZAS
Dziwna
grafika zegareczka, czy wprost napisany czas aplikacji, nie jest tylko
nadgorliwością producenta produktu. To kluczowa sprawa, która może wpłynąć na
jakość wykonywanego zabiegu, a w konsekwencji na kondycję skóry. Nagminnie
spotykałam się z przetrzymywaniem maseczki na twarzy i przekraczaniem czasu
aplikacji do momentu, aż płat wyschnie. Uwaga, teraz pojawi się kontrowersja –
producent zna swój produkt i warto go słuchać, aby uniknąć problemów ze skórą. Maska,
która zasycha na twarzy może wywołać skutek odwrotny do zamierzonego, czyli przesuszyć
skórę, a nawet ją podrażnić.
SEKRET TKWI W
RUTYNIE
Maski
w płacie są bardzo intensywnie działającymi produktami. Zawartość składników
nawilżających takich jak kwas hialuronowy, śluz ślimaka czy wszelkiego rodzaju
oleje świetnie wpływają na skórę, a w połączeniu z kompresem w postaci maski,
która zwiększa wchłanianie, efekt jest zauważalny od razu. Niestety nie w
każdym przypadku. O ile odświeżenie i nawilżenie widoczne jest gołym okiem, to
rozjaśnienie przebarwień, uszczelnienie naczynek czy zniwelowanie zmian
trądzikowych wymaga czasu. Tego typu problemy po prostu są znacznie trudniejsze
do zwalczenia, a jednorazowa aplikacja nawet intensywnie działającego produktu
nie ma szans zadziałania. Maski w płacie są na tyle łatwe w aplikacji i tanie,
że bez problemu można je stosować 2-3 razy w tygodniu odkrywając w ten sposób
perfekcyjne nawilżoną, promienną, delikatną i piękniejszą skórę.
W DOMU I W PODRÓŻY
Wygoda
stosowania tego typu produktów sprawia, że są idealne do stosowania w podróży.
Jak to? Normalnie! Kilka godzin w klimatyzowanej kabinie pasażerskiej samolotu
naprawdę potrafi negatywnie wpłynąć na kondycję skóry i znacznie ją przesuszyć.
To samo dzieje się w samochodzie podczas bardzo długiej podróży po Europie czy na
drugi koniec Polski. Maski w płacie nie wymagają żadnych dodatkowych
akcesoriów, oprócz lusterka, żeby ładnie je ułożyć na skórze. Ewentualnie
chusteczek do demakijażu, żeby oczyścić trochę skórę, więc świetnie się sprawdzą
w takich sytuacjach. Wiele Azjatek stosuje tego typu zabiegi w trakcie podróży,
więc nie ma co się wstydzić. A jeżeli boisz się o reakcję współpasażerów,
wybierz produkt z grafiką zwierzątka, zachęć koleżankę czy chłopaka by też
poddali się działaniu maski albo poczekaj na zapadnięcie zmroku. Takie 20 minut
naprawdę potrafi zrobić małą rewolucję na skórze.
GODNE POLECENIA
Obecnie
na rynku kosmetycznym dostępne kilkaset rodzajów masek w płacie, więc
zdecydowanie każdy może znaleźć coś dla siebie. Od typowo koreańskich, takich
jak Tony Moly, Holika Holika i Skin79 o
ogromnej różnorodności, przez naturalne nowości wprowadzone do oferty marki Origins i wysokopółkowe marki takie jak
Dr. Jart+, po drogeryjne inspiracje
typu Garnier. Do moich ulubieńców
zdecydowanie należą maski Tony Moly skierowane do różnych potrzeb skóry z serii
I’m Real.
Azjatycka
rewolucja w pielęgnacji zachodniej skóry jest prosta i efektywna, a maski w
płacie to nawilżająca bomba dostępna dla każdego. Ten widok piękniejszej skóry
po każdej aplikacji jest nie do przebicia. Stosujesz maski w płacie? Masz swoje
ulubione marki i rodzaje? W jaki sposób stosujesz tego typu maseczki?
Pozdrawiam!
Kasia
Lubie maski w płacie za szybko sposób aplikacji i za to ze nie musze jej zmywać. Ale nie cierpię tego zimnego uczucia ;)
OdpowiedzUsuńMożesz wsadzić maskę na chwilę do ciepłej wody. Aplikacja będzie znacznie przyjemniejsza :)
UsuńZgadzam się ze wszytkim co napisałaś! To ważne żeby nie nakładać jej ponownie na drugi dzień i nie trzymać za długo, bo może podrażnić i efekt będzie odrotny do oczekiwanego ;)
OdpowiedzUsuńAbsolutnie sobie nie wyobrażam takiego odkładania na później, ale czytałam o tego typu praktykach.
Usuńnawet nie wpadłabym na to, żeby ją nakładać na drugi dzień :) maski lubię, ale jednak jest to droższa sprawa niż maski w "tubce" także rzadziej je kupuje :)
OdpowiedzUsuńMusisz sobie przeliczyć dokładnie, bo czasami maski w tubie starczają raptem na kilka razy i nie są wiele tańsze niż te w płacie. No i zależy jakie maski się kupuje :)
UsuńBardzo przydatny tekst :) Spotkałam się z tym, że kobietki nie zdejmowały folii ochronnej,a potem mówiły, że maska tragicznie przylegała do skóry :P Uwielbiam maseczki w płachcie i rzeczywiście najlepiej stosować je regularnie, żeby było widać inny efekt niż odświeżenie i nawilżenie. Choć spotkałam się z takimi, które błyskawicznie rozjaśniały przebarwienia (np. wisthtrend z wit.C :))
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńMnie jakoś jednak nie ciągnie do tego typu maseczek, miałam jedną- pandę ze skin 79, ale nie zrobiła na mnie wrażenia, bardziej potraktowałam ją jako kosmetyczny gadżet ;) Na pewno warto docenić ich bezproblemową i szybką aplikację ;)
OdpowiedzUsuńMoże akurat ta marka Ci nie pasowała. Ja miałam jedną ze Skin79 chyba z tygrysem i też nie zrobiła na mnie większego wrażenia.
Usuń