Nic
nie sprawia mi takich problemów, jak testowanie produktów, które wykreowane
zostały przez polskich internetowych twórców. Z góry nastawiam się do nich
pozytywnie i ciężko przychodzi mi uświadomienie sobie, że moje nadzieje zostały
zawiedzione, a kosmetyk nie spełnia moich oczekiwań. Mało udana przygoda z
cieniami GlamShadows nie wpłynęła jednak negatywnie na moje postrzeganie
kolejnych produktów pochodzących ze sklepu Glam-Shop i pozwoliła tym bardziej
docenić jak fajne artykuły do makijażu twarzy pojawiły się na polskim rynku.
Jak
wszystkie produkty kolorowe Glam, róże i rozświetlacze również nie są testowane
na zwierzętach, a ich produkcja jest w pełni polska. Prawdziwa gratka dla fanów
rodzimych kosmetyków o dobrych składach, działaniu i odpowiedniej cenie. Do
wyboru jest kilkanaście odcieni każdego z tych produktów, a także prasowane
pudry do konturowania. Dla każdego coś miłego.
Więcej: GlamBrush
Więcej: GlamBox Strefa Komfortu
Rozświetlacz
Mrożone Truskawki to prawdziwe cudo. Chłodny, jasny róż
o srebrzystej poświacie, który daje cudnie zmrożony efekt na kościach
policzkowych. Widać w nim delikatny drobinki, które pięknie odbijają światło
bez bezczelnie brokatowego efektu. Rozciera się jak marzenie, daje się
stopniować i jest nie do podrobienia. Przypomina przytłumioną i bardziej
użytkową wersję rozświetlacza Becca Prismatic Amethys – różowo-fioletowy
duochrom.
Róż Ulubiony jest
najbardziej uniwersalnym i najbardziej napigmentowanym produktem z całej
czwórki. Ten przygaszony, neutralny róż z domieszką fioletu świetnie się
sprawdzi do każdego makijażu i na większości cer. Jest trochę bardziej matowy i
kredowy w wykończeniu przy swatchach, ale na twarzy absolutnie tego nie widać.
Róż Szarak miał
być moim ulubieńcem idealnie uzupełniającym rozświetlacz. Chłodny, bardzo jasny
odcień różu z dużą dozą szarości o mocno satynowym wykończeniu i delikatnej
pigmentacji najlepiej sprawdzi się zimą lub wiosną, gdy skóra jest wciąż bardzo
jasna. Daje przepiękny, naturalny efekt delikatnego, dziewczęcego rumieńca, a w
połączeniu z rozświetlaczem wygląda jak skóra zaróżowiona powiewem chłodnego
powietrza.
Róż Goły Biszkopt to
piękny matowy odcień beżu z odrobiną brzoskwini o delikatnie ciepłych tonach,
który nałożony na poliki daje bardzo ładny, naturalny efekt cery muśniętej
słońcem. Kontrowersyjny, bo można go pomylić z bronzerem, a do opalania twarzy
on się zupełnie nie nadaje, bo może dać pomarańczowy efekt. Za to na policzkach
wygląda cudnie.
od lewej: Mrożone Truskawki, Ulubiony, Szarak, Goły Biszkopt |
Mrożone Truskawki po lewej w porównaniu z Becca Prismatic Amethyst |
Każdy
z tych produktów ma przyjemną, kremową konsystencję, która powoduje minimalne
osypywanie się przy nabieraniu ich pędzlem. Świetnie się przenoszą na skórę,
blendują jak marzenie bez żadnego wysiłku i trwają na skórze cały dzień.
Rozświetlacz to miodzio, nie mogę mu nic zarzucić. W przypadku róży, tak jak
przy cieniach, pigmentacja jest niejednorodna. O ile jednak w GlamShadows
bardzo mi to przeszkadzało, bo przechodziło ze skrajności w skrajność, to tutaj
różnica nie jest aż tak ogromna i nie zniechęca. Najmocniej napigmentowany
odcień Ulubiony nakładam miękkim pędzlem o długim włosiu niwelując jego intensywność
i uzyskując naturalny rumieniec. Przy dwóch pozostałych wykorzystuję mocniej
zbity, twardszy pędzel o krótszym włosiu, który daje mocniejszy efekt i
ewentualnie dodaję kolejne warstwy. Nic skomplikowanego, chociaż wymaga
posiadania dwóch różnych akcesoriów do aplikacji tego typu produktów.
W
przypadku produktów prasowanych do twarzy Glam jest tylko jedna rzecz, której
zrozumieć nie mogę. Dlaczego one są takie wielkie? No dlaczego? Wygodne, to
fakt, ale wielkie. Choćbym używała ich ja, moja rodzina i sąsiadka z piętra,
nie da się ich zużyć. Jestem więc przekonana, że po upłynięciu daty ważności,
większość produktu pójdzie do kosza. Szkoda, bo chociaż cena nie jest
wygórowana, to po co marnować. Dla zwykłego śmiertelnika może być to minus, ale
wizażyści na pewno przyklasną w dłonie, bo moją ogromny wybór i jeszcze większą
gramaturę, gorzej z przechowywaniem. Produkty te znajdują się tylko w
wypraskach, które wymagają dodatkowej warstwy ochronnej w postaci palety
magnetycznej. Daje to duże możliwości wyboru odcieni, zabierając jednocześnie miejsce
i kolejne złotówki z portfela.
Wspominałam
już o tym jak trudne jest recenzowanie produktów stworzonych przez znane i
lubiane internetowych osobistości. Trudno zachować obiektywizm i nie kierować
się sympatią, ale tym razem nie miałam takiego dylematu. W przeciwieństwie do
cieni GlamShadows, róże i rozświetlacz nie zawiodły moich oczekiwań, a ja z
przyjemnością po nie sięgam. Odcienie tych produktów są po prostu ładne i porządnie
skomponowane. Dobrze wyważone w tonacji. Odpowiednio intensywne, by widać je
było na skórze i wystarczająco przytłumione, aby efekt był bardzo naturalny. To
połączenie kolorystyki i wykończenia sprawia, że trudno zrobić na skórze efekt
sztuczny czy przerysowany. Jednym słowem – kawał dobrej roboty.
Do poczytania!
Kasia
Piękny rozświetlacz choć odcień zupełnie nie mój . Skuszę się na jakieś zamówienie z GlamShopu bo mam wrażenie,że jestem ostatnia, która nic jeszcze nie zamówiła :D !
OdpowiedzUsuńW ofercie jest kilka odcieni rozświetlaczy, każdy piękniejszy od poprzedniego, więc na pewno znajdziesz coś dla siebie :)
UsuńMoze faktycznie tworcy mysleli bardziej o wizazystach. Mnie tez denerwuje wyrzucanie produktow, ktorych nie zadazylam zuzyc, a drugiej strony nie moge przeciez zawsze nakladac potrojnej warstwy :) Kolory swietne, bardzo wiosenne, fajnie, ze polscy tworcy wypuszczaja takie sympatyczne produkty!
OdpowiedzUsuńZawsze można ograniczyć się do jednego odcienia, który będzie się stosowało na codzień. Wtedy jest większa szansa zużycia. Z drugiej strony nie mogłabym mieć w kosmetyczce tylko jednego różu :P
UsuńAż nie wiem, który jest najpiękniejszy *.* wszystkie by mi się przydały i trafiają na listę zakupów ;D Ja akurat lubię duuuże produkty, ale maluje oprócz siebie Klientki więc kosmetyki zużywają się szybciej :)
OdpowiedzUsuńWizażyści na pewno nie mają problemu z zużyciem produktów ;)
UsuńMnie akurat wielkość róży nie przeszkadza. Nie tylko dlatego, że jestem wizażystką, ale to jest po prostu wygodniejsze. Nie wyobrażam sobie różu w formacie małego cienia. Pędzel by tam nawet nie wszedł :D
OdpowiedzUsuńBardzo spodobał mi się ten rozświetlacz, ale... wciąż się powstrzymuję, bo mam wszystkiego zdecydowanie za dużo :D
Wielkość cienia, to przesada :P Ale wypraski GlamCheek są znacznie większe od bardzo wygodnych róży MAC czy rozświetlaczy Becca, więc mniejsza pojemność też dałaby radę ;)
UsuńRozświetlacz jest cudny!
Te 'mrożone truskawki' są przepiękne! Ostatnio mam fazę na taki frosty efekt na policzkach! Piękny blog i zdjęcia, z przyjemnością obserwuję :*
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńWyglądają naprawdę ciekawie! Chociaż forma opakowania chyba nie dla mnie, takie "surowe" wypadają mi z rąk... ;)
OdpowiedzUsuńMożna kupić paletę magnetyczną, są dostępne w kilku rozmiarach ;)
UsuńBardzo lubię produkty do konturowania od Hani, bronzer dobił już denka :) I rozświetlacze mają boskie konsystencje!
OdpowiedzUsuńPudry do konturowania sobie odpuściłam, bo mam jeszcze ulubionego Inglota HD 505, ale może za jakiś czas się skuszę :)
UsuńSzarak najbardziej mi się podoba :-) Z glamshopu mam aż jeden cień hehe po którego sięgam bardzo rzadko, bo jest troszeczkę nijaki oraz bronzer, po którego też rzadko sięgam, ale to pewnie dlatego, że o 6 rano nie chce mi się bawić w konturowanie.
OdpowiedzUsuńO tych produktach typu bronzer czy kontur czytałam i słyszałam wiele dobrego. Podobno są dobrej jakości :)
Usuń