Spisując
pomysły na posty i szukając inspiracji, wpadłam na pomysł by sprawdzić, które
zeszłoroczne teksty na blogu cieszyły się największym powodzeniem. Zestawienie,
które się ukazało to 10 bardzo ciekawych tekstów, których tworzenie dało mi
wiele radości. Najwyraźniej nie tylko mi sądząc po wyświetleniach, więc
pomyślałam, że warto je przypomnieć w oddzielnym podsumowaniu, bo naprawdę
warto do nich wrócić.
Czekoladowe
kosmetyki Too Faced cieszą się taką sławą, że to właśnie post o produktach mini
tej marki stał się najczęściej czytanym tekstem z 2017 roku. Ten zestaw
miniaturek został stworzony jako forma prezentu dla klientów amerykańskiej
perfumerii Sephora, który można było zdobyć wymieniając punkty naliczane przy
każdych zakupach. Trio cieni z pierwszej czekoladowej palety marki oraz mini
maskara „lepsza niż seks” sprawdziły się u mnie tak dobrze, że szybko odkupiłam
je w pełnowymiarowych opakowaniach.
Post
ten stworzyłam z myślą o wszystkich, którzy nie mają pojęcia co zrobić by
samoopalacz wyglądał dobrze na ich skórze, a nie chcą opalać się zwyczajnie. Co
raz więcej osób rezygnuje ze słońca ze względu na konsekwencje zdrowotne i
negatywny wpływ na kondycję skóry. Samoopalacz jest wtedy świetnym
rozwiązaniem, a te 7 zasad naprawdę pomaga. Warto zajrzeć, bo wiosna i lato
zbliżają się wielkimi krokami.
Robienie
zdjęć tym cudnym egzotycznym opakowaniom i pisanie tekstu o naprawdę świetnych
kosmetykach sprawiło mi w zeszłym roku ogromnie dużo radości. Jestem bardzo
zadowolona z tego jak wyszedł i chociaż kosmetyki były edycją limitowaną, to
warto zajrzeć i przekonać się czy jest czego żałować. Wiem, że niektóre z tych
produktów da się kupić w internecie z drugiej ręki.
Więcej: Q&A – wiza turystyczna
Cieszę
się, że ten tekst pojawił się w zestawieniu, bo temat jest wciąż aktualny. W
przystępny sposób starałam się opisać proces starania o wizę turystyczną B-2 do
Stanów Zjednoczonych bez zbędnego owijania w bawełnę. Może pomoże. Dla bardziej
dociekliwych mam też Q&A dotyczące wizy, a dla tych, co już zaplanowali
wakacje w USA, już niedługo pojawi się tekst o czym warto pamiętać wybierając
się do tego kraju.
Więcej: OPI Iceland Collection
Jesienna
kolekcja OPI inspirowana magiczną i tajemniczą Islandią należała do jednych z najbardziej
wyczekiwanych lakierowych premier zeszłego roku. Przepiękne odcienie
inspirowane wulkanicznymi górami, gorącymi źródłami, lodowcami, orzeźwiającymi
wodospadami i zielonymi łąkami północy nie tylko świetnie prezentują się na
paznokciach, ale mają rewelacyjne formuły. A co najlepsze – kolekcja jest wciąż
dostępna w sprzedaży online.
W
połowie zestawienia pojawił się kolejny lakierowy tekst, tym razem dotyczący
jednej z moich ulubionych marek – Essie. Letnia kolekcja inspirowana
francuskimi słodkościami należy do tych jaśniejszych, bardziej romantycznych i
szykownych, ale jako ostatnia w zeszłym roku przykuła moją uwagę. Marka zaczyna
się powtarzać kolorystycznie, ale jej kremowe formuły są niezmiennie niezawodne.
Uznana
w internetach za jedną z najnudniejszych kolekcji, jakie stworzyło OPI, jest
dla mnie najbardziej uniwersalną i pierwszą, która pojawiła się u mnie w
całości. Inspirowana wakacjami w drodze, California Dreaming składa się z
odcieni dziewczęcych, łagodnych i ciepłych jak kalifornijskie słońce. To taka
kolekcja, w której każdy znajdzie coś dla siebie, więc warto szukać jej w
sklepach online.
Więcej: Miniaturowa środa #2 || Benefit
Po
niesamowicie udanej pierwszej odsłonie „Miniaturowej środy”, druga zebrała
odpowiednio wiele odsłon. Wpłynął na to pewnie fakt, że Benefit jest bardzo
kuszącą marką ze względu na swoje urocze opakowania i ciekawe formuły. Ten test
miniatur był dla mnie jednak jak kubeł zimnej wody. Przekombinowane produkty
nie spełniły moich oczekiwań i skutecznie ostudziły zapał.
Przedostatnie
miejsce w zestawieniu najpoczytniejszych tekstów na blogu zajmuje post, który
ja osobiście lubię najbardziej. Za zdjęcia, za świetnie napisany tekst, z
którego najzwyczajniej w świecie jestem zadowolona. Chciałabym wrzucać więcej
takich treści na bloga, a tymczasem mogę na razie pochwalić się tym jednym o
miniaturach i dlaczego je lubię.
Zestawienie
zamyka jeden z negatywnych postów na blogu o bardzo drogiej szczoteczce i moich
zawiedzionych oczekiwaniach. Tekst napisałam w jeden wieczór, kiedy
zrezygnowana potraktowałam Lunę Play koszem na śmieci, bo tam jej miejsce.
Polecam w formie przestrogi przed tym konkretnym modelem, który jakiś czas temu
zawzięcie pojawiał się na co drugim blogu współpracującym z marką. Znacznie
ciekawsza wydaje mi się Luna Play Plus, którą można ładować.
Każdy
z powyższych tekstów warty jest rzucenia na niego okiem, więc serdecznie
zapraszam do lektury. Ewentualnie obejrzenia zdjęć, bo niektóre mi się udały.
Pozdrawiam!
Kasia
Piękna była ta limitka Mac, ja mam z niej szminkę :) A ta luna wg mnie to chyba nie powinna była powstać... Po co coś nieładowalnego za tyle kasy?
OdpowiedzUsuńTa Luna świetnie się wpisuje w amerykański styl życia, gdzie ludzie cenią sobie przede wszystkim wygodę. Tutaj ten produkt cieszy się ogromnym powodzeniem, szczególnie wśród osób, które często podróżują. Stworzono teraz wersję ładowalną - Play Plus w niewiele większym rozmiarze. Ja jednak dalej postrzegam produkty tej marki jako ładne, drogie gadżety. Może jestem zbyt przywiązana do swojej szczoteczki Clarisonic ;)
Usuńluna mnie kusila swego czasu ale ta cena jednak mnie blokuje:D
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, produkty Foreo są drogie :)
UsuńFajne podsumowanie :)
OdpowiedzUsuńOdpowiedziałam na Twój komentarz u mnie na blogu - zapraszam <3
Dziękuję :)
UsuńWidziałam komentarz, odpowiedziałam ;)
O mamo!!! przede wszystkim ukłony za zdjęcia :) Po drugie świetny pomysł na wpis :) Kolekcja Mac faktycznie zachwycająca :) Zostaje na dłużej i w wolnej chwili zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, sprawiłaś mi dużo radości tym komentarzem :)
UsuńA ja mam pytanie, który eyeliner Kat miałaś na myśli we wpisie o miniaturkach? Bo są dwa i od dłuższego czasu zastanawiam się który jest tym lepszym:) Akurat kreskowa łamaga ze mnie;D
OdpowiedzUsuń