Jesień
z OPI to połączenie lodu i ognia, wyprawa na malowniczą Islandię i zorza
polarna z chłodnym powiewem wiatru. Wulkaniczne góry, lodowce, gorące źródła,
orzeźwiające wodospady czy intensywnie zielone łąki. Srogi krajobraz magicznej,
północnej krainy stał się inspiracją do stworzenia tej urzekającej kolekcji. Czy
tylko ja mam skojarzenia z Grą o Tron?
Islandzka
kolekcja OPI miała być drugą, którą zakupiłabym w całości. 12 pięknych,
inspirujących odcieni od ciemnych granatów i brązów przez błękit i zieleń aż do
brudnych, fioletowych róży. Idealne zarówno do noszenia solo jak i w
zdobieniach. Niestety, albo i stety, powstrzymałam się od zakupu całej
dwunastki przed dokładnym obejrzeniem pierwszych swatch’y w internecie.
Niestety nasycone najciemniejsze przypominające skały odcienie okazały się być
po prostu nudne, dlatego zrezygnowałam z ich zakupu i zdecydowałam się na 8
kolorów, które wydało mi się najciekawszymi. Wśród nich znalazła się perełka w
postaci indygo z cudownym shimmerem przypominającym zorzę polarną czy zielenią
z podmokłych łąk. Iceland jest zestawem bardzo inspirujących i odświeżających
kolorów, a jednocześnie nie pozbawionym pewnej magii. I wcale nie brakuje tu
klasycznych, flagowych czerwieni, z których słynie OPI.
Marka
zadbała nie tylko o kolorystykę, ale i o zachowanie jakości. W większości królują
tu łatwe w obsłudze kremowe formuły o konsystencji rozwodnionej śmietany.
Osobiście odnoszę wrażenie, że lakiery są rzadsze niż w kolekcji California
Dreaming, która jakościowo była wybitna, co sprawia, że mogą być trudniejsze w
obsłudze. Szczególnie, że kolory te są intensywne i mogą zabarwić płytkę paznokciową
oraz skórę dookoła. Niemniej przy odrobinie wprawy i dobrych chęci uzyskany
manicure jest perfekcyjny, bo lakiery mają cudowne nasycenie kolorów i
wykończenie. Uwagę w przypadku kolekcji Iceland może zwracać fakt, że niektóre
zdjęcia w internecie pokazują różne wersje buteleczek. Ja dostałam jedynie
jeden lakier w innej szacie graficznej, ale jest on reprezentantem zmian, które
marka wprowadza w buteleczkach klasycznych lakierów. Zmiany w wyglądzie spowodują,
że wygląd wszystkich systemów dostępnych w ofercie OPI stanie się bardziej
spójny.
Więcej: OPI California Dreaming
Aurora Berry-Alis – Malinowy róż z nutami
„mauve”.
One Heckla of a Color! –
Wrzosowy
chłodny fiolet.
Reykjavik Has All The Hot
Spots – Chłodna różowa perła.
Icelanded a Bottle of OPI –
Gołębi
beż.
This Isn’t Greenland –
Odcień
liści szałwii, ewentualnie pastelowa pistacjowa zieleń z nutą szarości.
Check Out The Old Geysirs –
Lodowy
szarawy błękit z szafirowym shimmerem.
Less Is Norse – Flagowy odcień kolekcji.
Przydymiony, zimny granat.
Turn On The Northern Lights!
– Głębokie indygo z pięknym shimmerem mieniącym
się na zielono, złoto i różowo.
Kierunek?
Północ! Tej jesieni OPI ponownie zaprasza w podróż i zapewnia niepowtarzalne
wrażenia. Daliście się uwieść tej kolekcji? Lubicie taką gamę kolorystyczną na
paznokciach? Znaleźliście w tej kolekcji swojego ulubieńca?
Do
poczytania!
Kasia
ta kolekcja to kwintesencja jesieni :)
OdpowiedzUsuńOPI ma niesamowicie udane jesienne kolekcje :)
Usuńpiękne barwy :) pewnie, że znalazłam ulubieńca i to nie jednego :)
OdpowiedzUsuńKtóre lakiery najbardziej Ci się podobają?
UsuńPiękna jesień <3
OdpowiedzUsuńPiękna :)
Usuń