3 produkty "Made in Sephora", które warto poznać

czwartek, 6 lipca 2017 | 5 komentarzy |

Przez wiele lat traktowałam produkty „Made in Sephora” jako droższą wersję tego, co mogę znaleźć w wielu lokalnych drogeriach. Natura ma kolorowe Kobo, Rossmann ma pielęgnacje z Alterra, a Sephora to Sephora. Oczywiście pojawiałam się w perfumerii po inne marki, ale stoiska z produktami w czarno-białych opakowaniach omijałam zawsze szerokim łukiem. A szkoda, bo dużo wcześniej mogłabym odkryć, że oprócz mojej ulubionej perfumetki o zapachu Kwiatu bawełny, marka ta ma do zaoferowania znacznie więcej.


Błotna maseczka oczyszczająco-matująca Cynk i miedź

Maska ta to pierwszy produkty pielęgnacyjny stworzony przez Sephora, jaki zdecydowałam się kupić. Ta szara eminencja miała być zamiennikiem dla sławnej srebrnej GlamGlow, której cena jest kilkukrotnie wyższa, a efekty miały być porównywalne do zabiegów w SPA. Absorpcja nadmiaru sebum, usunięcie zaniczyszczeń, oczyszczenie porów i redukcja niedoskonałości bez zbędnego przesuszenia. Racja. Maska spełnia wszystkie obietnice producenta dotyczące pielęgnacji cery trądzikowej i mieszanej. Po zastosowaniu buzia wygląda świeżo, koloryt jest wyrównany, niedoskonałości mniej widoczne, a skóra aż skrzypi z czystości, szczególnie gdy wcześniej nieopatrznie zastosowało się peeling. Niestety to produkt o silnym działaniu, więc bardzo wrażliwe cery muszą uważać, żeby nie pojawiło się zaczerwienienie i podrażnienie. Nie oczyszcza aż tak intensywnie jak GalmGlow, która jest jeszcze o stopień wyżej w pielęgnacji skóry problematycznej, ale jest dobra, skubana. Przy delikatnej aplikacji po zastosowaniu żelu oczyszczającego wmasowanego palcami nawet wrażliwe buzie polubią maseczkę Sephora. Warto się za nią rozejrzejrzeć, bo można ją stosować również punktowo albo w technice multimasking. 


Oczyszczające chusteczki peelingujące do twarzy Węgiel

Chusteczki do demakijażu są stosunkowo od niedawna w ofercie Sephora. Zostały wprowadzone razem z innymi produktami do stopniowego demakijażu i występują w różnych wariantach. Ja postawiłam na wersję peelingującą z węglem i drugą złuszczającą z zieloną herbatą. I tutaj jest prawdziwa bomba! Wrażliwców uprzedzam, że to nie na ich nerwy. Sephora stworzyła najmocniej peelingujące chusteczki, jakie miałam okazję w życiu stosować. A przerobiłam już kilka oczyszczających wersji tego typu produktów. Z jednej strony zachęca klasyczna tkanina, która usunie resztki makijażu, a z drugiej czekają bardzo ostre drobinki, które mocno złuszczają naskórek pozbywając się wszelkich suchych skórek. Nawet tłusta, gruba skóra może stać się zaczerwieniona i podrażniona, jeżeli za mocno będzie się trzeć. Uprzedzałam.


Peeling do ust Miód

To kolejne stosunkowo niedawne odrycie, które zdetronizowało nawet peeling Fresh i pomadkę peelingującą Sylveco. Miodowa propozycja Sephora zawiera złuszczające drobinki cukru i nawilżający miód, które nie tylko pielęgnują usta, ale nadają też produktowi smakowitego słodkiego smaku i zapachu. Cukier jest odrobinę drobniejszy niż w pomadce Sylveco, więc uczucie na ustach jest delikatniejsze, ale niech to nie myli, bo efekt ten sam – brak suchych skórek. Peeling miodowy świetnie nadaje się do nakładania wieczorem przed snem, bo pozostawia na ustach nawilżającą warstwę, która kondycjonuje usta przez te kilka nocnych godzin. Używanie przed nałożeniem pomadki raczej wymaga otarcia ust chusteczką, by kolor rozprowadził się na skórze. Polecam spacer do Sephora po miodowy peeling, tylko uwaga na Kubusia Puchatka ;)



Nie dajcie się zmylić, że propozycje perfumerii Sephora to nic szczególnego. Wypróbujcie te trzy pewniaki, a zapewniam Was, że zostaną z Wami na dłużej. A może daliście się już przekonać i znacie produkty „Made in Sephora”? Może macie swoich ulubieńców?

Pozdrawiam!
Kasia

5 komentarzy :

  1. Unknownczwartek, 06 lipca, 2017

    Propozycja nr 1 mnie najbardziej zaciekawila :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Retromodernaczwartek, 06 lipca, 2017

    Ja kupiłam całą serię z węglem z Sephory i jestem z niej bardzo zadowolona. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Enesteliaczwartek, 06 lipca, 2017

    O tych chusteczkach peelingujących słyszę ostatnio dosyć często, z reguły w samych superlatywach :) Pora wypróbować!

    OdpowiedzUsuń
  4. My strawberry fieldspiątek, 07 lipca, 2017

    Tak jak wspominałam na Instagramie, jestem ogromną miłośniczką peelingu do ust i chusteczek peelingujących. Świetnie się u mnie sprawdzają i na jednym opakowaniu pewnie się nie skończy. Maski nie miałam jeszcze okazji wypróbować, ale na pewno ją kupię.

    OdpowiedzUsuń
  5. Olgapiątek, 07 lipca, 2017

    Kiedyś uwielbiałam ich zel do mycia twarzy z sylikonową szcoteczką. Niestety, wycofali go...

    OdpowiedzUsuń