Niekosmetyczne
podsumowanie minionego roku przysporzyło mi sporo problemów. Nie wiedziałam, co
mam Wam napisać. Czy pokazać najciekawsze rzeczy, które pojawił się w mojej
szafie i domu? Opowiedzieć o filmach, książkach, o których piszę Wam na
bieżąco? Postanowiłam, że tak jak przy kosmetycznej retrospekcji napiszę o
zmianach, a było ich wiele.
![]() |
źródło |
Rok
2014 był przede wszystkim pełen zmian i nowych wyzwań - osobistych i
zawodowych, nie zawsze jednak pozytywnych. Musiałam dostosować się do nowych
sytuacji i poradzić sobie, a dzięki temu odkryć siebie na nowo. Dzięki temu
mogłam podjąć świadome i rozsądne decyzje,
a także uświadomić sobie ich wagę oraz znaczenie i przestać przejmować
się tym na co nie mam wpływu.
Najważniejsze
dwie pozytywne zmiany, które pod wieloma aspektami zmusiły moje życie do
fikołka to ślub i wyjazd. Albo inaczej - nieoczekiwany ślub cywilny i
zaplanowanie wyjazdu za ocean. 7 czerwca
2014 roku zostałam żoną, o czym wielokrotnie Wam już pisałam, ale
nieustannie mnie to zadziwia. Tak wielka zmiana, która w gruncie rzeczy
niewiele zmienia. Ale przydaje się przy dokumentach o wizę ;) Bo w przyszłym
roku przeprowadzamy się do Bostonu!
Decyzja podjęta troszeczkę na szybko i w momencie wielkiej odwagi, ale jednak
podjęta. 2014 był intensywny, ale to 2015 będzie szalony - obrony, ślub
kościelny, wyjazd, będzie hardcorowo ;)
W
2014 roku pojawił się też w moim życiu sport.
Pojawił się, bo ja tak naprawdę nigdy na serio nie ćwiczyłam. Wprawdzie umowę z
siłownią podpisałam w 2013 roku, ale to w 2014 zgubiłam prawie 10 kg i 20 cm w pasie. Jestem z siebie dumna, ale
nie na tyle by spocząć na laurach. 2015 ma być przede wszystkim biegowy i
siłowy, bo resztki tłuszczu chciałabym zamienić w mięśnie i lepszą wydolność.
Nie zapominam też o zmianach w diecie, w której pojawiło się dużo zdrowych
produktów, których do tej pory nie jadłam. Zamieniłam gotowce i polskie
kaloryczne jedzenie na pełnoziarniste węglowodany, rybne biało i duuuużo
zielonych warzyw.
![]() |
źródło |
Kulturalnie
nie był to jednak zbyt obfity rok. Przeczytałam mniej książek niż w 2013 (z 64 na 57), ale za to celowałam w trylogie, których akcja dzieje się w
dystopijnym i antyutopijnym świecie. Po zauroczeniu Igrzyskami Śmierci, przeszłam na Delirium, Niezgodną, Więźnia labiryntu czy Rywalki. Są to typowo młodzieżowe
pozycje, ale wciągają niesamowicie i zapewniają kilka naprawdę emocjonujących
godzin. Wprawdzie Rywalki są najsłabsze z wymienionych przeze mnie pozycji, ale
i tak wystarczająco ciekawe, by Wam o tym napisać. O ulubionych filmach
opowiadałam Wam na bieżąco w serii 10 twarzy i w gruncie rzeczy to tam
zajrzyjcie poszukując ciekawej pozycji na filmowy wieczór. Za to jeżeli chcecie
dobry serial, to definitywnie polecam Wam House
Of Cards ze wspaniałym i charyzmatycznym Kevin’em Spacey.
Ciekawi
mnie jak wyglądał Wasz 2014 rok. Przeminął spokojnie i bez zmian czy okazał się
przełomowy dla Waszego życia osobistego, blogowego lub kariery. Podzielcie się
ze mną swoimi przemyśleniami w komentarzach.
Pozdrawiam,
Kasia
śliczne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńRaz jeszcze gratuluję wejścia w związek małżeński, bo chyba już kiedyś gratulowałam :) Ale nie wiedziałam, że przeprowadzasz się do Bostonu! Wow, brawa za odwagę i trzymam kciuki! Mam nadzieje, że będziesz dla nas dalej pisać - tym razem w "innym świecie".
OdpowiedzUsuńOczywiście, żę gratulowałaś, ale jeszcze raz dziękujemy :)
UsuńDziękuję za brawa, naprawdę się przydadzą, bo wciąż trudno mi uwierzyć w ten wyjazd. Na pewno life in dots będzie wciąż istniało niezależnie od tego, w której cześci świata się znajdę. Będę za to pisała o trochę innych markach, które nie są stacjonarnie dostępne w Polsce. Myślę też, że pojawi się też sporo treści odnośnie samego Bostonu i życia w nim :)
bardzo intensywny rok :) a Boston to piękne miasto, oby miło się Wam tam mieszkało :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie przyjemnie i Boston miło mnie zaskoczy ;)
UsuńIntensywnie u Ciebie, u mnie raczej bez większych zmian....
OdpowiedzUsuńBoston! WOW :))
Też jestem na etapie bostońskiego "WOW", jakoś ciężko to do mnie dociera ;)
UsuńFajnie byłoby poczytać na blogu wrażenia z przeprowadzki :)
OdpowiedzUsuńNa pewno się pojawią takie posty, bo przeprowadzka obejmowała będzie również dwa domowe pupile, a trudno znaleźć w internecie informacje na ten temat ;)
UsuńPrzede wszystkim życzę powodzenia przy przeprowadzce do Bostonu, niech wszystko się ułoży po Waszej myśli :) A ja już nie mogę się doczekać Twoich wpisów zza oceanu, coś czuję, że w związku z tym na blogu pojawi się sporo nowych tematów? :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy ;) Na pewno pojawi się wiele tematów związanych z samą przeprowadzką jak i życiem na miejscu :) Oczywiście tylko pod warunkiem, że będziecie chcieli o tym czytać ;)
Usuńu mnie podobnie! w ubiegłym roku zostałam Mamą i Narzeczoną. w tym przeprowadzka do UK :) ojj dzieje się!
OdpowiedzUsuńGratulacje!
UsuńGratuluję zmiany stanu cywilnego. Ja w tym roku się zaręczyłam. O ślubie na razie nie myślę, a jeśli już to coś skromnego cywilnego. Co do wyjazdu to bardzo fajnie.
OdpowiedzUsuńDziękuję i również gratuluję :)
Usuńjeszcze raz pogratuluje :* a USA zazdroszczę :) sama rozmyślam o emigracji coraz mocniej
OdpowiedzUsuńDziękuję :) U nas ten wyjazd wyszedł trochę nieoczekiwanie, nie spodziewałam się, że kiedyś zamieszkam w Ameryce ;)
Usuń:)) mam nadzieję, że będziesz zadowolona :) sama z chęcią pomieszkałabym w paru innych krajach, przeżyć przygodę także :)
UsuńJezus laska do Bostonu!?? Na stałe? Ale masz super <3
OdpowiedzUsuńDo Bostonu ;) Raczej nie na stałe, ale na kilka lat na pewno :)
UsuńBoston? Raany marzenie!
OdpowiedzUsuń:) Trochę przerażające to marzenie...
UsuńOby wszystko ułożyło Wam się pomyślnie :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
UsuńU mnie rok 2014 tak samo smutny jak 2013, bez większych zmian. Dlatego ten rok będzie moim rokiem, i póki co na wadze - 5 kg i idę przed siebie z podniesioną głową. O nie! Zapomniałabym, końcówka roku, a dokładnie 24 grudnia dla mnie ważna data,bo zostałam narzeczoną. Także był miły akcent
OdpowiedzUsuńGratuluję zaręczyn :) Spadku wagi również. Mam nadzieję, że 2015 przyniesie Ci wiele radości, tak jak sobie postanowiłaś :)
UsuńGratuluję zamian w temacie sportu i zamążpójścia..:D I zazdroszczę troszkę przyszłego szalonego wyjazdu:) Ale przecież kto nie ryzykuje ten nie ma, no nie?.:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Tak sobie powtarzam, że kto nie ryzykuje ten nie ma, ale o wyjeździe staram się myśleć jak najmniej :P
UsuńGratulacje zawarcia związku małżeńskiego i cudownego planowania ślubu kościelnego ! :) A Boston brzmi niesamowicie, u nas być może pod koniec kolejnego roku wystąpi wspólny wyjazd do Norwegii albo, czego najbardziej się boję, wyjedzie chłopak a ja będę musiała tu zostać jeszcze pół roku albo i rok, by podomykać sprawy na uczelni.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Życze powodzenia i w Waszych planach! Mam nadzieję, że wszystko potoczy się po Waszej myśli, jednak gdybyś jednak musiała przez jakiś czas zostać jeszcze w Polsce to nie obawiaj się tego, na pewno sobie poradzicie :)
Usuń