Moje Essie Top 5

wtorek, 29 kwietnia 2014 | 23 komentarze |


Szybciuchny post powracający do tematu Essiaków, który cieszy się na blogu dużym powodzeniem. Jakiś czas temu pokazywałam Wam moją kolekcję lakierów tej firmy, a dzisiaj chciałabym dodać kilka słów o tym, które lakiery są moimi ulubionymi i dlaczego.


Wygładzający szampon Balea

środa, 23 kwietnia 2014 | 7 komentarzy |

Balea to jedna z tych firm, które za niską cenę oferują świetną jakość - oczywiście tak tylko czytałam, bo dopiero od niedawna mogłam się przekonać o prawdziwości tej tezy. Cytrynowa.pl długo kusiła swoim asortymentem, ale dopiero wygładzający szampon do długich włosów i żel pod prysznic o zapachu migdałowego kwiecia skusiły mnie na tyle, że pozwoliłam sobie na zakup. Patrycja, blogerka i właścicielka sklepu, dorzuciła mi gratisy tej samej firmy - maseczkę i próbkę odżywki z tej samej linii, co zamówiony przeze mnie szampon. I to właśnie szampon idzie na pierwszy ogień.

Manicure || Miętowe Herbaciane Róże

niedziela, 13 kwietnia 2014 | 14 komentarzy |



Wprawdzie ostatni post z manicurem nie cieszył się specjalnym powodzeniem, ale zdecydowałam, że skoro odkryłam w sobie na nowo chęć do zdobienia paznokci, to pokażę Wam co z tego wyszło. 

Hyséac Mat i jak?

piątek, 11 kwietnia 2014 | 8 komentarzy |


Dobry krem do twarzy jest znaleźć równie trudno, co dobrego fryzjera. Zawsze jest coś nie tak – konsystencja, poziom nawilżenia, działanie, komedogenność. Zawsze coś, dlatego ja nie ustaję w poszukiwaniach i mam nadzieję, że kiedyś trafię na pielęgnacyjny ideał do mojej mieszanej, naczyniowej i meeeeeega wrażliwej skóry. Póki co najbliżej ideału był Antirougeus Jour z Avène, a jak blisko do ideału dzisiejszemu bohaterowi – Hyséac Mat od Uriage?

Hyséac Mat to krem w klasycznej plastikowej, miękkiej tubce z zieloną nakrętką. Nic niesamowitego, odkrywczego czy cokolwiek. Nie tańczy, nie śpiewa, nie świeci – przeciętniak z wizualnego punktu widzenia. Chociaż mi to specjalnie nie przeszkadza, to czasami lubię jakieś niestandardowe rozwiązania. W końcu jestem kobietą, trochę sroką ;) Tubka ma 40 ml, krem jest ważny 12 miesięcy od daty otwarcia i spokojnie da się go zużyć w tym czasie. Krem ma bardzo wyczuwalny świeży, jakby ogórkowy zapach i zielonkawy odcień. Konsystencja tego produktu jest bardzo przyjemna – lekka i żelowa. Do kupienia prawie we wszystkich aptekach za około 40 zł (mi się udało go kupić w promocji za 33 zł).  

Cukierkowy peeling

środa, 9 kwietnia 2014 | 14 komentarzy |

Ostatnio lubuję się w stawianiu w kolor na ustach w dziennym makijażu. Niestety takie podkreślanie ust obnaża wszystkie niedoskonałości, dlatego jak tylko rozpoczyna się wiosenny sezon na kolor, skupiam się na bardzo intensywnej pielęgnacji, żeby wargi były gładkie i miękkie. Pomaga mi w tym peeling. I niech Was nie zwiedzie opakowanie Lily Lolo. Firma nie wypuściła kolejnego fajnego, ale drogiego kosmetyku, to zwykły tani samo robiony peeling.

Manicure z Essie Resort 2014

poniedziałek, 7 kwietnia 2014 | 6 komentarzy |


Z okazji mojej trochę pechowej niedzieli postanowiłam poprawić sobie humor malowaniem paznokci. Zainspirowałam się kolekcją Essie, która królowała u mnie na blogu i wymyśliłam wzór. Niestety pechowa niedziela = pechowy manicure. Pokazywałam go na fejsie, bo pomyślałam, że nie warto go wrzucać na bloga. Ale opatrzyłam się z nim dzisiaj i stwierdzam, że nie jest to jakaś wielka katastrofa. Więc pokazuję.

Yankee Candle po raz pierwszy

niedziela, 6 kwietnia 2014 | 12 komentarzy |

Jaka jest Wasza niedziela? Bo moja bardzo leniwa. Wprawdzie miałam dużo planów, ale jakaś niewyspana jestem, a za oknem szaro i buro i nie specjalnie mi się chce. Udało mi się zrobić ciasto, a teraz siedzę przy kawie, bo przecież przerwa musi być :) W związku z tak leniwym dniem postanowiłam, że i post będzie trochę leniwy. I nawet dobrze się złożyło, bo zapowiedź Yankee Candle cieszyła się powodzeniem.

Essie-kolekcja

piątek, 4 kwietnia 2014 | 28 komentarzy |


Jestem Essie-uzależniona. Od momentu, kiedy kupiłam swoje pierwsze lakiery – Mint Candy Apple i Peach Daiquiri, moje zauroczenie tą marką jest podtrzymywane przez niepowtarzalne kolekcje kolorystyczne pojawiające się kilka razy do roku. Ponieważ moja kolekcja troszeczkę się rozrosła i w tej chwili obejmuje 17 lakierów zarówno ze stałej kolekcji, jak i edycji limitowanych postanowiłam Wam pokazać moje zbiory.



Na pierwszy ogień beże, róże, czerwienie. 

od lewej: Coctails&Coconuts, Miss Fancy Parts, Sugar Daddy, Virgin Orchid, Boom Boom Room, Peach Daiquiri, Come Here!, Tart Deco, Resort Fling


Coctails&Coconuts – lakier z limitowanki Resort 2014. Klasyczny piaskowy beż ze srebrno-błękitnym shimmerem. Bardzo elegancki i kobiecy. Pokazywany tutaj.

Miss Fancy Pants – wchodził w skład limitki – Stylenomics na jesieni 2012 roku. Podobno dupe sławnego Chinchilly. Dla mnie to piękna kremowa szarość z ciepłą brązową nutą. Lakier zimowo-jesienny, ale ja go lubię nosić nawet wiosną. Solo jest bardzo elegancki, z fajnym nawierzchniowym topem dostaje pazura. Swatche tutaj.

Sugar Daddy – najmłodszy Essiak w mojej kolekcji. Bardzo rozbielony pół-transparentny róż idealny do frencza. Świetny solo, jako, że daje efekt ładnych zadbanych paznokci i dłoni. Jeden z trzech lakierów wciąż nie pokazywanych na blogu. Ale niedługo pokażę ;)

Virgin Orchid – lakier, przed którym mocno się broniłam. Jest jednak przepiękny – róż ze złotym połyskiem, który moim zdaniem nie jest ani typową perłą, ani shimmerem. Drugi z lakierów, których jeszcze nie pokazywałam i jedyny w mojej kolekcji pełnowymiarowiec z amerykańskim pędzelkiem.


Boom Boom Room  - bardzo neonowy róż pochodzący z neonowej kolekcji Essie z zeszłego roku. Bardzo kremowy, bardzo intensywny i bardzo trwały. Mój ulubiony kolor na lato. Pokazywałam Wam go tutaj.

Peach Daiquiri – lakier, który nigdy mnie nie zawiódł trwałością kremowością i szybkim wysychaniem. Letni pewniak, bo zawsze wygląda przepięknie, zarówno na dłoniach, jak i na stopach. Idealna, soczysta malina towarzyszyła mi na wakacjach, imprezach i w trakcie zaręczyn! Kliknijcie tu i tu ;)

Come Here! – koral z limitki Resort 2013. Przepiękny klasyczny, intensywnie kremowy odcień. Na zdjęciach wydaje się podobny do Peach Daiquri jednak Come Here! ma czerwone i pomarańczowe nuty, których brak w poprzednim lakierze. Przepięknie się prezentuje na opalonych dłoniach. Pokazywany tutaj.

Tart Deco – następny kultowy lakier Essie. Intensywna, kremowa brzoskwinia z różowymi pontonami. Świetny na lato, bo naprawdę fajnie wygląda na opalonych dłoniach, stopach z resztą też :P Ostatni z niepokazywanych na blogu, ale jest to odcień tak popularny, że znajdziecie mnóstwo jego zdjęć w Internecie.

Resort Fling – flagowy lakier z kolekcji Resort 2014. Na zdjęciach bardzo podobny do Tart Deco, w rzeczywistości jest znacznie bardziej pomarańczowy i w przeciwieństwie do kremowego TD ma żelowe wykończenie. To z resztą jedyny mój lakier Essie z takim wykończeniem. Pokazywany tutaj.

Następne w kolejce są wszystkie mniej standardowe odcienie, czyli wszelkie zielenie i niebieskości, zapowiadane jednak przez jedyny fiolet w mojej kolekcji.

od lewej: Under Where?, In The Cab-Ana, First Timer, Mint Candy Apple, Find Me An Oasis, Bikini So Teeny, Butler Please, Under The Twilight


Under Where?  - lakier z kolekcji Resort 2013, którego się bardzo bałam, a okazało się, że nie było czego. Lila fiolet, który ma na tyle dużo ciepłych tonów, że nie daje efektu trupich paznokci. Ma kremowo-żelkowe wykończenie, ale nakłada się świetnie, jak typowy krem. Pokazywałam go Wam tutaj.

In The Cab-Ana – lakier, dla którego kupiłam kosteczkę miniaturek Resort 2013. Turkus idealny, głęboki, morski, z perfekcyjną równowagą tonów zielonych i niebieskich. Letni must have pokazywałam tutaj.

First Timer – najsłabszy lakier z kolekcji Resort 2013. Trudny w aplikacji, trwałości, schnięciu i kolorze. Bo kolor strasznie się zmienia pod wpływem topu nawierzchniowego. Powiem szczerze, że do tej pory miałam go na paznokciach całe dwa razy, bo po prostu nie chce mi się z nim męczyć. Ale na zdjęciach wyszedł super, zobaczcie tu. Lakier, który sam się photoshopuje.

Mint Candy Apple – mój ulubiony lakier Essie. Kremowa pastelowa mięta idealna. Nie zielona, nie niebieska, miętowa. Z resztą to jedyny miętowy lakier, który mi się spodobał na tyle, że zdecydowałam się go kupić. Żaden inny nie był tak piękny. Swatche pokazywałam Wam tutaj.


Find Me An Oasis – następny lakier z kolekcji Resort 2014. Podbija serce swoim przepięknym, nie nachalnym kolorem. Niestety nie należy do najłatwiejszych w aplikacji. Więcej o nim tu.

Bikini So Teeny – lakier z letniej kolekcji z 2012 roku. Brudny błękit ze srebrno-błękitnym shimmerem. Idealnie się prezentuje na opalonych dłoniach. Kupowałam na allegro, pomimo głosów, że jest to jeden z podrabianych lakierów tej firmy. Jeśli to podróba, to świetna, bo ja nie zauważam różnicy pomiędzy nim, a lakierami kupowanymi np. w Super-Pharm.  Pokazywałam go Wam tutaj.

Butler Please – lakier z zimowej limitki z 2012, w którym najpierw pokochałam za nazwę, a dopiero później za kolor. Ale to jaki kolor! Głęboki, intensywny, wręcz wibrujący. I bardzo, bardzo kremowy. Butler Please to taki kobalt idealny. I to nie tylko na lato. Sami zobaczcie tu.

Under The Twilight – lakier z kolekcji Resort 2014 został na deser. Zaraz po Coctails&Coconuts najbardziej udany w tej limitce. Bardzo głęboki granat z fioletowymi podtonami. Niesamowicie kryjący, o kremowym wykończeniu. Do obejrzenia tutaj.

To wszystkie lakiery Essie, które mam w kolekcji. Czy macie któryś z nich u siebie? Cierpicie na Essie-uzależnienie, czy jeszcze Was nie dopadło? Może jakiś kolor szczególnie przypadł Wam do gustu i planujecie jego zakup?
Pozdrawiam,
Kasia

10 twarzy Marca

środa, 2 kwietnia 2014 | 16 komentarzy |


Wydarzenie miesiąca
Dwa wydarzenia: jednodniówka w Londynie i wyjazd mojego M. 

Kosmetyk kolorowy miesiąca


Zastanawiałam się nad tym, który kosmetyk powinien być tym naj w marcu, bo nie chciałam pokazywać Wam ciągle tego samego. Na szczęście pod koniec miesiąca skusiłam się w końcu na Apocaplips z Rimmel w odcieniu Apocaliptic. Produkt naprawdę mi się spodobał i lubię go używać zarówno na wieczór jak i na dzień (pomimo intensywnego koloru). 

Kosmetyk pielęgnacyjny miesiąca


Moja przygoda z firmą Organique trwa i w tym miesiącu zauroczyła mnie maseczka algowa peel-off z borówką. Skóra po zdjęciu maseczki jest bardzo miękka, nawilżona i świetlista. Uspokajają się naczynka, znikają zaczerwienienia. Pupcia niemowlaczka normalnie ;)

Zakup miesiąca


Nie zdziwię nikogo. Zakupem, który najbardziej mnie ucieszył w tym miesiącu była kosteczka Essie z wiosennej kolekcji Resort2014: Resort Fling Collection.

Gadżet miesiąca

źródło
Gadżet niekosmetyczny, chociaż z kosmetykami poniekąd związany. O HandWallet czytałam (o ile się nie mylę) u Kamili z bloga Kabodreams. Sama zaczęłam używać tej aplikacji pod koniec marca i zamierzam kontynuować. Nie wiem czemu, ale sama konieczność zapisania wydatków jakoś powstrzymuje mnie od zakupów ;P

Trik miesiąca


Trik, który podpatrzyłam na jednym z filmików Hani dla portalu milion kobiet.pl. Przy makijażu oka w załamaniu rozcieram odrobinę różu, który nakładam na policzki. Zazwyczaj korzystam z niego wtedy, kiedy na powiekach ląduje tylko jakiś jasny rozświetlający cień. Taka smuga z różu sprawia, że makijaż nie tylko jest scalony, ale oko wydaje się bardziej świetliste i mniej zmęczone. Nie uwierzycie, ale odką stosuję ten trik już kilka osób zwróciło uwagę, że dobrze wyglądam :)
 
Zapach miesiąca

źródło
Słodki Groszek to moje zapachowe odkrycie tego miesiąca. Nie specjalnie gustuję w słodkich, kwiatowych zapachach, chociaż pojawiają się w moim domu. Ten mnie urzekł intensywnością, ale też swego rodzaju brakiem nachalności. Wiecie, w domu zrobiło się cieplej, przytulniej, ale nie męcząco, jak to bywa niekiedy w przypadku intensywnych zapachów.

Książka miesiąca
Wstyd się przyznać, ale brak mi w tym miesiącu książki, o której mogłabym napisać. Nie przypominam sobie żadnej wartościowej pozycji, a niestety miałam przeinstalowywany komputer i zapomniałam zgrać z pulpitu pliku z przeczytanymi książkami i nie mogę sprawdzić co czytałam. No cóż…

Film miesiąca
Tak, jak w przypadku książki – brak. Nie oglądałam filmów z bardzo prostego powodu – nie miałam czasu. Za to śledzę seriale. Prawo Agaty, które uwielbiam. Lekarzy, których kontynuuje z ciekawości, chociaż nowy sezon nie jest tak fajny jak poprzednie. 

Słowo miesiąca
Chudnę.
Nowsze posty Starsze posty Strona główna