Lovely May, czyli podsumowanie maja

niedziela, 2 czerwca 2013 | 6 komentarzy |


1.      Najlepiej wspominane
Dzień Komunii mojego brata, of course. W końcu to wielkie wydarzenie w życiu każdego dzieciaka i jego rodziny.

2.      Kosmetyczne zauroczenie


Pierwszy raz wśród ulubieńców pokażę nie tylko nowe "zauroczenia", ale także kosmetyki na stale goszczące w moim sercu. W tym miesiącu z nowości rozkochały mnie w sobie lakiery Golden Rose z serii Holiday, kolory 62 i 66 (raczej nie miały konkurencji, więcej w pkt. 4 ;)).
W majowym zestawie ratowniczym na wypadek lenistwa/zaspania/siłowni/losowych zdarzeń znalazły się: podkład BourjoisFlower Perfection, który szybko i skutecznie ukrywał oznaki zmęczenia; puder Synergen o numerku 03 do "przyklepania" podkładu co by się na miejscu trzymał; kredka do brwi Catrice w odcieniu 020 Date with Ash Tone i korektor do brwi Delia Onyx do szybkiego podkreślenia oprawy oczu; róż Sleek Mirrored Pink, żeby ludzie na ulicy się nie przestraszyli zbytnią bladością i ostatnio ulubiony tusz do rzęs Miss Sporty Studio Lash 3D Volumythic. Na usta wędrowało co popadnie, raz Celia Nude, raz Rouge Caresse L'Oreal, raz pomadki Colour Play Inglota, czyli od humoru do koloru ;)

3.      Kosmetyczne rozczarowanie
Fanfary! Nic, ale to absolutnie nic nie sprawiło mi zawodu w tym miesiącu :D:D

4.      Kosmetyczne nabycie


Obiecałam dać sobie na wstrzymanie w kwestii kupowania kosmetyków i słowa dotrzymuje. W tym miesiącu w łapki wpadły mi tylko dwa piaskowe lakiery z serii Holiday Golden Rose. Brzoskwinka to numer 66, a róż z niebieskim shimmerem to numerek 62. Jeden pokazywałam Wam tutaj, a drugi tutaj



Pieniądze, których nie wydałam na kosmetyki (albo książki/gry) zainwestowałam w strój sportowy, tj. biustonosz/top sportowy, spodnie i buty. A do tego karnet na siłownię i dwa spotkania z trenerem personalnym. 

5.      Muzyczne uzależnienie
Od połowy miesiąca towarzyszył mi soundtrack z filmu "Wielki Gatsby", a najczęściej słuchanymi przeze mnie piosenkami były te:



6.      Książkowe zaczytanie

źródło zdjęć: empik.com i merlin.pl

W tym miesiącu w ręce wpadały mi poważniejsze pozycje. Pierwsza z nich to Ciężar milczenia Helen Gudenkauf o dwóch przyjaciółkach z dwóch różnych środowisk. Obie znikają pewnego ranka, co powoduje lawinę wydarzeń. Historia napisana jest z perspektywy wielu osób, wielu bohaterów o różnych historiach, które splotły się ze sobą pamiętnego poranka, kiedy rodzice znaleźli puste łóżka. Rewelacyjna książka pełna emocji, którą pochłania się jednym tchem. Następna książka, która wpadła mi w ręce jest równie poruszająca. Dziewczynka, która widziała za dużo autorstwa Małgorzaty Wardy opowiada o rodzeństwie - Ani i Aronie, którzy darzą się ogromną miłością i przyjaźnią, bo mają tylko siebie w świecie, gdzie matka pije, ojciec nie żyje, a ciotka, która się nimi opiekuje pozwala swojemu konkubentowi na wymierzanie sprawiedliwości. Pisana jest z perspektywy młodszej Ani, która stara się zrozumieć motywy działa swojego brata, a odkrywając przeszłość dochodzi do okrutnej prawdy, którą kiedyś wyparła z pamięci. Sen o Ameryce Michael'a Viner'a to pozycja obowiązkowa dla fanek prawdziwych historii. Kilkanaście opowiadań napisanych na podstawie wspomnień Ukrainek i Rosjanek, które w chcąc żyć w godnych dla człowieka warunkach, poszukiwały szczęścia w nowym kraju spełniając swój amerykański sen. Książka przybliża realia życia w tych krajach i pozwala zrozumieć motywy dla których młode kobiety godziły się na podłe traktowanie. Ostatnia majowa pozycja to Dziesięcioletnia rozwódka Nadżud Ali, czyli następna prawdziwa historia. Zadziwiająca, bo rzecz się dzieje w 2008 roku, a realia opisywane w książce nie przystają do współczesnych czasów. Sprzedawanie dzieci do wychodzenia za mąż, niewyobrażalna bieda, brak edukacji, skrajny patriarchalizm, wioski, gdzie nie ma nawet jednego telefonu. W tym wszystkim życie swoje wiedzie dziewczynka - Nadżud, która zostaje wydana za mąż w wieku dziesięciu lat, jako zabezpieczenie ojca przed hańbą wywołaną ewentualnym porwaniem czy gwałtem córki. Okrucieństwo męża zmusza Nadżud do przeciwstawienia się i odkrycia w sobie - muzułmańskiej żonie pokładów hartu ducha, o który nikt by jej nie podejrzewał.

7.      Filmowe objawienie


O wspaniałym Wielkim Gatsby'm pisałam Wam tutaj. Film jest perfekcyjny, a Leonardo zasługuje na Oskara, bardzo polecam. 

8.      Kulinarne objawienie
Sałatka Healthy Halsa z Salad Story, oczywiście bez papryki i z sosem balsamico. Ewentualnie Classic BLT, również z SS, zamiast jajka czarne oliwki, standardowo sos balsamico. Yumy ;)

9.      Podróżowe odkrycie
Taaa... Chyba w snach... 

10.  Majowe osiągnięcie
Majowe osiągnięcie to przede wszystkim rozpoczęcie chodzenia na siłownię. Nigdy nie miałam pieniędzy na karnet, ani chęci, żeby go kupić, jednak 2 maja razem z moim M. wybraliśmy się na dzień próbny i z miejsca wysupłałam grosiki ze skarbonki i podpisałam umowę (UWAGA!) na rok (przede wszystkim ze względu na bardzo promocyjną cenę). Wprawdzie jestem na etapie raczkowania jeżeli chodzi o sport i mięśnie dają mi to odczuć, to każda minuta spędzona na siłowni jest bezcenna.

6 komentarzy :

  1. Obsessionniedziela, 02 czerwca, 2013

    ja nie jestem zwolenniczką kupowania karnetów na tak długi okres czasu bo kto to wie co się przez rok wydarzy ;) zresztą oni ceną zachęcają mając nadzieję, że po wielkich fascynacjach po miesiącu jeden z drugim człowiek sobie odpuści ustępując miejsca kolejnym ;) ale grunt żeście rozpoczęli, życzę powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia (lifeindots.pl)niedziela, 02 czerwca, 2013

      Obawiałam się tej umowy na rok, ale cena była naprawdę promocyjna jak na tą siłownię, dlatego się skusiłam. W razie czego można przepisać karnet na kogoś innego, ale mam nadzieję, że nic się nie stanie i przez rok będę regularnie uczęszczała na siłownię :) to nie jest fascynacja, a wiele marzenie o mniejszym rozmiarze spodni, więc mam nadzieję, że się nie zniechęcę :)

      Usuń
  • Kamila S.poniedziałek, 03 czerwca, 2013

    Golden Rose Holidays rozkochały w sobie i mnie. Jestem szczęśliwa posiadaczką delikatnego rózu, jednak przeszkadza mi w nim jego nietrwałość.
    The Great Gatsby? Filmowy zawód roku. Nie mogłam się skupić na fabule przez mnóstwo nieścisłości. Poza tym szkoda, film nie oddał nawet 10% z tak wspaniałej książki! :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia (lifeindots.pl)poniedziałek, 03 czerwca, 2013

      Oba moje kolory trzymają się na paznokciach koło 3-4 dni, więc jakoś nie narzekam na trwałość.

      Ja już dawno przyzwyczaiłam się, że współczesne filmy nagrywane na podstawie książek nie są adaptacjami, a raczej produkcjami "na motywach".

      Usuń